Usłyszał jak ktoś zbiega po schodach. Wstał i stanął na przeciwko nich. Chwilę później złapał biegnącą w jego stronę Norę. Przytulił ją do siebie mocno i wziął na ręce, po czym obrócił się kilka razy. Śmiech dziewczynki powodował u niego powrót dobrego nastroju. Tak bardzo ją kochał. Była jego oczkiem w głowie, robił dla niej wszystko. Olalla zawsze narzekała, że za bardzo ją rozpieszcza, ale on tak nie uważał. Nie dawał jej wszystkiego czego chciała, zamiast dóbr materialnych dawał jej siebie i swój czas. Od zawsze tłumaczył jej, że w życiu nie zawsze dostajemy to co chcemy i ,że musimy się cieszyć tym co mamy. Jak na swój wiek była bardzo inteligentna. Chwilę potem poczuł jak Leo ciągnie go za nogawkę spodni. Uśmiechnął się do syna i wziął go na drugą rękę.
- Tato, a kiedy ty do nas przyjedziesz? Czemu nie możemy być zawsze razem? - zapytała Nora i po chwili spuściła głowę.
Tak bardzo chciał uniknąć takich pytań. Rozstania bolą wtedy jeszcze bardziej. Gdy zobaczył smucącą się córkę znowu zrobiło mu się przykro. Miał ochotę przytulić ją i nigdy nie puścić. Zamknąć ją tu i nie oddawać światu. Niestety nie mógł tak zrobić, nawet jakby bardzo chciał. Poszedł do salonu i posadził dzieci na kanapie i przykucnął naprzeciwko nich. Patrzyły na niego wielkimi oczami, które zdawały się być załzawione. Blondyn spuścił głowę zastanawiając się co powiedzieć, jak to wyjaśnić i jak obrać w słowa. Gdy po chwili podniósł wzrok jego oczy zaczęły się robić czerwone.
- Ja i mama potrzebujemy od siebie odpocząć. Dlatego czasami będziecie ze mną, a czasami z mamą.
Ledwo zdążył dokończyć zdanie, a w całym domu dało się usłyszeć dźwięk dzwonka. Już przyjechała? Tak bardzo chciał, żeby czas spędzony z dziećmi trwał wiecznie i nigdy się nie kończył. Leo zeskoczył z kanapy i pobiegł do przedpokoju radosny. Nora natomiast jeszcze bardziej posmutniała. Chwilę później Fernando zauważył łzę na jej policzku. Jeszcze chwila i sam zacząłby płakać razem z nią.
- Słońce, proszę cię, nie płacz. Obiecałem, że jutro po was przyjadę i zabiorę was fajne miejsce! Nie pamiętasz? - powiedział i usiadł obok niej. Objął ją i posadził sobie na kolanach. Ta wtuliła się w jego mocno.
- Nigdzie ich nie zabierzesz - za sobą usłyszał głos swojej byłej żony. Wstał z córka na rękach i stanął naprzeciwko Olalli. - Jedziemy dzisiaj do Włoch, Phil załatwił nam bilety. Nie będzie nas dwa tygodnie.
Torres wyglądał jakby miał wybuchnąć. Nie chciał jednak robić awantury przy dzieciach, pamiętał jak go bolały kłótnie rodziców gdy był mały. Postawił się Norę na podłodze i wtulił się w nią mocno.
- Idź już do brata, muszę z mamą porozmawiać - powiedział głaszcząc ją po włosach. Ta ucałowała jego polik i wybiegła z domu.
Mężczyzna przybliżył się do kobiety. Był wściekły, wiedział, że Olalla robiła to specjalnie. Zawsze wymyślała jakieś wyjazdy, jak najdalej od niego. Ale za jego pieniądze, oczywiście.
- Nie tak się umawialiśmy! Miałem ich jutro zabrać na cały dzień, wiedziałaś o tym!
- Nie krzycz na mnie! Nie zrobiłam tego specjalnie. Co to za różnica czy zabierzesz je jutro, czy za dwa tygodnie?
- Żartujesz sobie? Jesteś nie do zniesienia!
Kobieta rzuciła mu spojrzenie mówiące "mam to gdzieś" i wzruszyła ramionami. Zabrała swoją torebkę z komody i skierowała się wyjścia. Otworzyła drzwi, ale zanim wyszła powiedziała "Jeśli to ja jestem nie do zniesienia to czemu ja po rozwodzie sobie kogoś znalazłam a ty nie?". Odjechała spod domu z piskiem opon, a gdy tylko Torres zauważył przez okno jak opuszcza jego posiadłość kopnął fotel, który upadł na podłogę z hukiem, tłucząc przy okazji szklaną ławę. Zdenerwowany usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Nie mógł w to uwierzyć, kolejne dwa tygodnie rozłąki. Tego było za wiele. Nie chciał chodzić po sądach ale chyba naprawdę znowu znajdzie dobrego adwokata i będzie walczył o dzieci. Już raz je zawiódł i nie popełni tego samego błędu.
Wstał z kanapy próbując się uspokoić. Musiał się jakoś rozluźnić, zapomnieć. Pierwsze co mu wpadło na myśl to klub. Nie chciał się upić. To jest coś co zdarza mu się coraz częściej i czego próbuje unikać. Nie chciał też iść tam sam, ale nie wiedział, kto by z nim poszedł. Wyjął z kieszeni telefon i czytał każdy kontakt po kolei. Zatrzymał się na numerze do Sofii Callamaro. Uśmiechnął się. Była jego najlepszą przyjaciółką i tylko ona była zawsze przy nim. Nikt nie rozumiał go tak jak ona. Po chwili bez wahania wybrał jej numer.
Nie mogła siedzieć bezczynnie i patrzeć jak jej brat się zadręcza.Siedziała w ogrodzie i patrzyła w okno pokoju swojego brata. Co on tam robi? Musiała go gdzieś wyciągnąć. Czekała tylko na Chrisa i Naniego, oni muszą się nim zająć. Jej już nie słucha, o dziwo. Tak naprawdę to nigdy nie słuchał się jej rad. Myślał, że młodsza siostra na pewno nie ma racji i nie będzie nim dyrygować. Choć sporo się zmieniło od czasów, gdy Cristiano przekomarzał się z nią, żartował i kiedy się jeszcze uśmiechał. Tak bardzo tęskniła za jego śmiechem, który chyba każdej osobie poprawiał humor. Martwiła się o niego, jak każdy z ich bliskich znajomych. Nawet ci dalsi, z którymi nie utrzymywali za bardzo kontaktu, zauważali, że z Crisem coś się dzieje. Jak ktoś tak energiczny i wesoły, z takim poczuciem humoru może się tak diametralnie zmienić? Nawet rodzina Iriny zdążyła się już pogodzić z jej śmiercią, on jednak ciągle pozostaje dobity.
Dziewczyna wstała i chciała już sama do niego iść, ale zobaczyła jak na podjeździe parkuje srebrne volvo Naniego, a obok niego srebrny mercedes Chrisa. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do Watrina rzucając mu się na szyję. Objął ją i czule pocałował. Cieszyła się, że go widzi. Tęskniła za nim przez ten tydzień. Minęła chwila i podeszła do Naniego całując jego polik.
- Słuchajcie, musimy go gdzieś dzisiaj zabrać. Nie może wiecznie siedzieć w domu - Alisha usiadła na masce mercedesa i czekała na pomysły chłopaków.
- Naprawdę myślisz, że da się go wyciągnąć? Może zaczekajmy, aż się sam pozbiera - Chris zajął miejsce obok niej i objął ją ramieniem. Nani stanął na przeciwko nich i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- On sam z tego nie wyjdzie, wierz mi. Alisha ma rację, trzeba go gdzieś zabrać. Słyszałem, że dzisiaj jest impreza w Viva la Danza.*
- No to postanowione - dziewczyna z uśmiechem zeskoczyła z auta i otworzyła drzwi od domu, żeby chłopaki mogli wejść - Miłego namawiania go na imprezę.
Cristiano siedział sam w swojej sypialni. Tak jak zawsze oglądał jego wspólne zdjęcia z Iriną. Od czasu jej śmierci było to jak codzienny rytuał. Często też jeździł w miejsca, gdzie lubili się spotykać, albo gdzie pierwszy raz wyznali sobie miłość. Minęło tyle czasu ale pamięć o tej kobiecie jeszcze nie zniknęła. Tęsknił za nią niemiłosiernie. Już zaczynały denerwować go komentarze typu "Tyle czasu minęło, a ty jeszcze ją opłakujesz?". Czy to naprawdę takie dziwne, że Cristiano Ronaldo naprawdę się zakochał i teraz po utracie swojej miłości rozpacza? Zmienił się, nie jest już tym zimnym draniem, który nie zważa na niczyje uczucia. Teraz sam stał się wrażliwy, uczuciowy. I nikt nie jest w stanie tego pojąć. Ma tego świadomość, że niebawem mu przejdzie, że w końcu pogodzi się z odejściem jego ukochanej. Ale to jeszcze nie teraz, dla niego rana jeszcze się nie zagoiła. Musi minąć sporo czasu, na razie jest ona zbyt świeża.
Nagle do jego pokoju wszedł Nani, którego w ogóle się nie spodziewał. Zaraz za nim stanął Chris, na którego widok tym bardziej się zdziwił. Byli uśmiechnięci, ale gdy zobaczyli Cristiano na łóżku wokół zdjęć zmarłej Iriny, spochmurnieli. Najwyraźniej będzie im ciężej niż myśleli. Nani wyglądał jakby już miał się poddać, jak za każdym razem, gdy po pogrzebie próbował gdzieś zabrać Crisa. Tym razem był zbyt zirytowany tą monotonnością i podszedł bliżej przyjaciela. Zebrał wszystkie zdjęcia i delikatnie odłożył je na biurko, po czym zwrócił się do Ronaldo.
- Wychodzimy - powiedział krótko i złapał chłopaka za ramię.
Ronaldo nie protestował. Wiedział, że jak będą już przy wyjściu i stanie, to Nani nie popchnie go nawet o centymetr. Mimo wszystko Cristiano był od niego silniejszy i to dużo. Gdy Luis popychał bruneta po schodach na dół, Chris odebrał telefon od George'a, swojego nowego menadżera. Znowu, znowu musiał wracać do tych przeklętych Niemiec. Dopiero co wyjechał, ciągle czegoś od niego chce. A przecież umawiali się, że Watrin ma wakacje i nie będzie niczego nagrywał, że w ogóle przez cały urlop będzie w Hiszpanii. Znowu będzie musiał wyjechać i zostawić tu Alishę, a tak bardzo tego nie chciał. Nie miał zamiaru psuć jej humoru, tak jak ostatnim razem. Cały czas mówi mu, że za mało czasu spędzają razem, jakby on nie miał o tym pojęcia. Kocha ją ponad życie i gdyby mógł to byłby z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę. Niestety, tryb życia jaki wybrał mu na to nie pozwala i nic już tego nie zmieni. Podszedł do schodów i spojrzał w dół. Luis zaczął namawiać Cristiano na wyjście, więc ten poszedł do pokoju swojej dziewczyny. Cicho otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Stała przed lustrem w krótkiej, białej sukience. Właśnie dobierała do niej naszyjnik. Zauważył, jak po chwili zakłada ten z przywieszką w kształcie serca, którą dostała od niego na pierwszą rocznicę. Westchnął, przygnębiony tym jeszcze bardziej. Dziewczyna usłyszała go i odwróciła się w jego stronę. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do niego, obejmując go rękoma.
- Cieszę się, że idziemy na tą imprezę. Tak rzadko razem gdzieś wychodzimy..- powiedziała i pocałowała go w usta. Gdy ten nie odwzajemnił pocałunku to już wiedziała, że coś jest nie tak. Zauważyła jego przepraszający wzrok i smutny wyraz twarzy. Nie wiedziała co się stało, nawet się nie domyślała. Rzuciła mu pytające spojrzenie, a ten tylko westchnął. Zabrał jej dłonie zza swoich pleców i ujął je, lekko głaszcząc ich zewnętrzną stronę.
- Zadzwonił do mnie George - powiedział ze spuszczoną głową. Nie podnosił wzroku, wiedział, że teraz będzie na niego zła. Nie chciał na to patrzeć.
Dziewczyna zabrała swoje ręce i odsunęła się od niego o krok. Nie chciała się z nim kłócić, więc stała nerwowo zaciskając szczękę. Gdy chłopak próbował ją przytulić, ta znowu się od niego odsunęła.
- Znowu wyjeżdżasz, tak? Na ile tym razem? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i czekała na odpowiedź. To nie był pierwszy ani drugi raz kiedy odwalił taki numer. Bardziej powinna być zła na jego menadżera, bo to on co chwila chce czegoś od Chrisa, ale wszystko skupia się na nim. Od czasu do czasu mógłby się mu postawić.
- Nie wiem, przepraszam. Ale dobrze wiesz, że to nie zależy ode mnie - powiedział próbując ją objąć, albo chociaż złapać za rękę. Jednak nawet gdy chciał j tylko ją pogłaskać po ramieniu, ta robiła krok do tyłu.
- Właśnie, że od ciebie. Gdybyś chciał to nie musiałbyś jechać! I tak będzie wyglądał cały nasz związek? Tydzień jesteś tutaj, ze mną, a następny tydzień tam i tak w kółko? Nie mam nawet pewności, czy nie masz nikogo innego w Niemczech!
- Jak mogłaś coś takiego powiedzieć?! - widać było, że Chris jest już naprawdę zdenerwowany. Jeszcze chwila i by nad sobą nie panował. Podszedł blisko Alishy i spojrzał na nią z góry, zaciskając dłonie w pięści i nerwowo ruszając szczęką. W tym samym momencie wszedł Nani, tak jakby podsłuchiwał rozmowę i wiedział, w której chwili interweniować.
- Cris czeka w aucie. Jedziecie? - zapytał stojąc w progu.
Watrin zdenerwowany odwrócił od dziewczyny wzrok i rozluźnił się. Brunetka jednak nie spuszczała z niego wzroku, gniewnie go obserwując.
- On nie jedzie - odpowiedziała krótko i wyszła z pokoju, trącając Chrisa ramieniem.
Jechali autem Naniego. Cała drogę milczeli. Alisha była zła na Chrisa, a Cristiano na to, że w takich chwilach jego przyjaciele zabierają go na dyskoteki. Nawet Luis nie potrafił ich rozśmieszyć, mimo, że bardzo próbował. Chłopaki w duchu trochę się denerwowali, bo dobrze wiedzieli co oznaczało pójście zdenerwowanej Alishy do klubów. Cały wieczór pije, tańczy z kim popadnie a nazajutrz ma wielkiego kaca i nie nadaje się do niczego innego tylko do spania i narzekania na ból głowy. Cristiano właściwie tylko dlatego się zgodził pojechać. Usłyszał kłótnię siostry z jej chłopakiem i dobrze wiedział jak to się dziś skończy. Będzie musiał jej pilnować, chociaż gdy on jest załamany, zachowuje się dokładnie tak samo jak ona, więc bał się, że i on nie popłynie. Tak dawno nie był w żadnym pubie, klubie czy dyskotece. Nie tęsknił za tym, bo chodził tam tylko z Iriną. Wszystko mu o niej przypominało, nie mógł o niej zapomnieć chociaż na chwilę. Chciał, naprawdę chciał iść na przód i pogodzić się z jej śmiercią, ona by tego chciała. Ale nie mógł. Najzwyczajniej w świecie nie mógł.
- Wysiadamy, uśmiechamy się i bawimy. Jeszcze nikt nie zepsuł mi humoru, ale wam niewiele brakuje - powiedział Nani wysiadając z auta. Otworzył Alishy drzwi i podał jej rękę, słodko się uśmiechając. Nie mogła nie odwzajemnić tego uśmiechu. Wystarczył jeden gest, a jej humor już się polepszył. Ale taki był Luis, zawsze czarował. Ta dwójka już weszła do klubu, za to Cristiano stał przed wejściem, czytając wielki napis "Viva la Danza". Tak dawno go tu nie było. Zbyt dużo ludzi tu zna. Nie chciał tam wejść i to bardzo, ale obiecał to siostrze i swojemu przyjacielowi. Miał tylko nadzieję, że nie spotka żadnego znajomego, a jeśli już spotka, to żeby nie wypytywał go jak się czuje i jak sobie radzi po utracie Iriny. Mimo, że i tak nie może przestać o niej myśleć, to nie chce by ktoś inny jeszcze mu o niej przypominał. Mężczyzna westchnął spuszczając głowę. Po chwili podniósł wzrok na duże, szklane drzwi, które po chwili popchnął i wszedł do środka.
Usiadł przy barze i rozejrzał się w poszukiwaniu siostry. Alisha i Luis już tańczyli razem na parkiecie i to głównie oni skupiali na siebie uwagę. Cris już się nie bał. Wiedział, że Nani się nią zaopiekuje. I mimo, że wie co tak naprawdę przyjaciel czuje do jego siostry, nadal mu ufa. Od początku kibicował jemu, a nie Chrisowi. Lubił go, ale było w nim coś co go odtrącało. Najzwyczajniej w świecie mu nie ufał. Poza tym nie raz nie dwa Alisha przez niego płakała. Natomiast Nani zawsze był przy niej i ją wspierał. Jeśli już miała przy nim płakać to tylko ze śmiechu, przez jego żarty. Pamiętał jak jego siostra i Watrin zrobili sobie przerwę. Wtedy namawiał Luisa, żeby spróbował coś zrobić, dać jej jakieś znaki, powiedzieć o swoich uczuciach. Ten natomiast pocieszał ją i mówił, że to rozstanie jest na pewno chwilowe i, że jeszcze do siebie wrócą. Wtedy
Cris zrozumiał, jak ważna jest dla Naniego Alisha i jak pragnie jej szczęścia. Gdy skończyła się piosenka odwróciła się w stronę barmana, plecami do parkietu. Poprosił o kolejkę. Miał nie pić, ale to było silniejsze od niego. Może jak się trochę napije i wyluzuje, to zapomni o niej chociaż na chwilę? Może przez ułamek sekundy przestanie czuć ten ból w sercu. Sięgną po kieliszek i chwilę na niego patrzył, rozmyślając. Chwilę potem uniósł szklane naczynie i wypił jego zawartość. Poprosił o kolejnego. Gdy ten był pusty, zamówił dwa kolejne. Wtedy usiadł obok niego Luis.
- Cris, zwolnij trochę. Twoją siostrę dam radę zabrać do auta, ale z tobą będę miał problem - uśmiechnął się.
Cristiano zdawał się być głuchy. Wziął kolejny kieliszek do ręki i opróżnił jego zawartość. Twarz miał bez wyrazu, a oczy mu świeciły. Nani odchrząknął i rozsiadł się wygodniej, opierając ramię o blat. Chrzanię to, pomyślał. Po chwili przeszedł obok nich barman, a Luis poprosił go o dwa kieliszki. Jeden postawił przed Cristiano a drugi wziął do ręki. Podniósł go lekko i stuknął nim o szkło Ronaldo.
- Przecież ty dzisiaj prowadzisz - odezwał się Cristiano, ze zdziwieniem obserwując jak Nani wypija wódkę.
- Od czego są taksówki... Barman, jeszcze jedną kolejkę tutaj!
Nie potrzebowała alkoholu, żeby się rozkręcić. Gdy Nani poszedł do Crisa, ta dołączyła do grupy dziewczyn, które tańczyły w środku tłumu. Humor od razu jej się poprawił. Właśnie tego potrzebowała, odreagować, wyszaleć się. Spojrzała w stronę baru, gdzie jeszcze przed chwilą był Nani i Cris. Zastanawiała się, gdzie mogli pójść. Podeszła do miejsc, gdzie przed kilkoma minutami siedział jej brat i przyjaciel. Zastała tam tylko kilkanaście pustych kieliszków, stojących na blacie. Rozejrzała się dookoła i spojrzała w jeden z kątów klubu, gdzie były duże, czerwone kanapy. Na jednej z nich zauważyła trzy, dość atrakcyjne kobiety a obok nich siedział Cristiano i Nani, który pokazał jej kciuk uniesiony w górę, szeroko się uśmiechając. Dziewczyna zaśmiała się. Nie mogła uwierzyć, że Cris rozmawia z jakimiś kobietami. Ale sądząc po ilości wypitego przez niego alkoholu, był po prostu wcięty i to wszystko wyjaśniało. Jak widać Luis też wypił, więc to ona będzie musiała prowadzić. Zajęła miejsce przy barze i zamówiła colę z lodem. Odpoczęła trochę, wypijając ją i miała za chwilę wrócić na parkiet, ale nagle usłyszała za sobą męski głos. Przeszedł przez nią dreszcz, bo czuła oddech tego mężczyzny na swoim karku, stał stanowczo za blisko niej.
- Nie mogę pozwolić, żeby taka ładna dziewczyna sama siedziała przy barze, zamiast się bawić.
Alisha już była przygotowana na spławienie tego faceta. Myślała, że to jeden z tych pijaczyn, próbujących kogoś poderwać. Jednak gdy się odwróciła, bardzo się zdziwiła. Przed nią stał atrakcyjny mężczyzna, z blond włosami. Miał na sobie białą koszulę i czarne jeansy. Uroczo się uśmiechał i wcale nie wyglądał na pijaczynę. Gdy dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech ten podał jej swoją rękę. Złapała ją i poprowadził brunetkę na parkiet. Gdy byli już otoczeni w tłumie zaczęli tańczyć. Alisha była zdziwiona, że facet może tak dobrze tańczyć. Przez chwilę czuła się jak na planie filmu o tańcu. Pierwszy raz nie czuła skrępowania, gdy ten dotykał jej ramion, pleców, brzucha czy ud. Podobały jej się dreszcze, które przechodziły przez nią za każdym razem, gdy ich ciała się stykały. W tej właśnie chwili przestała myśleć o Chrisie, o jej bracie. Liczyła się tylko ona i dobra zabawa. Gdy skończyła się piosenka, myślała, że już odejdzie i pójdzie się odświeżyć. Nie było jej to dane, ponieważ nieznajomy blondyn, gdy tylko usłyszał rytm wolnej piosenki, złapał Alishę za rękę i pociągnął w swoją stronę tak, że ta wpadła na jego klatkę piersiową. Chłopak uśmiechnął się i objął ją w tali. Dziewczyna widząc jego czarujący uśmiech, niewiele myśląc zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęli ruszać się w rytm piosenki.
- Powiesz mi jak masz na imię? - zapytał nagle.
Alisha uśmiechnęła się i oparła brodę o jego ramię.
- Przy następnym spotkaniu, może - szepnęła mu.
Poczuła jak blondyn zachichotał. Gdy ta położyła mu głowę na klatce piersiowej, ten mocniej ją objął, tak, jakby ją przytulał i złapał ją za dłoń. Dopiero teraz dziewczyna przypomniała sobie o swoim chłopaku. Czy nic mu nie jest? Za ile dojedzie do Niemiec? W ramionach tego nieznajomego blondyna czuła się tak dobrze. To było dziwne, bo nawet go nie znała. Choć miała przeczucie, że skądś go zna. Nie miała też pewności, czy to przypadkiem nie jest nikt sławny. Ale nie robiło to dla niej większego wrażenia. Miała znanego brata, dla niej człowiek to człowiek. Tak czy inaczej, w objęciach Chrisa dawno nie czuła takiego ciepła, takiej czułości. Choć była w stu procentach pewna, że dla tego faceta to nic nie znaczy. Piosenka dobiegała końca, więc Alisha podniosła głowę. Gdy mężczyzna poczuł jej oddech na szyi przez jego ciało przeszedł dreszcz, który brunetka od razu poczuła. Uśmiechnęła się pod nosem. Podniosła wzrok i chciała coś powiedzieć, ale nagle za plecami chłopaka zobaczyła przy wyjściu Cristiano, który kłócił się z jakąś kobietą i mężczyzną. Nani próbował go uspokoić, ale ten najwyraźniej go nie słuchał. Piosenka skończyła się, a dziewczyna patrzyła na brata jak zahipnotyzowana. Chciała tam pobiec, ale byłoby to niegrzeczne z jej strony. Wszyscy wokół zaczęli już tańczyć i skakać w rytm szybkiej, klubowej melodii. Blondyn jednak stał obok niej zaniepokojony.
- Coś się stało? - zapytał ciągle trzymając ją za rękę.
- To mój brat.. przepraszam, muszę iść. Dziękuję za taniec - uśmiechnęła się do chłopaka serdecznie po czym całując jego polik, pobiegła w stronę Cristiano i Naniego.
Blondyn stał w miejscu odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Nie wiedział czemu tak mu się spodobała. Nawet nie przeprowadzili ze sobą normalnej rozmowy, ale już wiedział, że miała coś w sobie. W pewnym momencie obok niego stanęła jego przyjaciółka szeroko się do niego uśmiechając.
- No, no.. Torres! Ładnie to tak podrywać siostrę Cristiano Ronaldo? - zapytała Sofia.
Mężczyzna spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak ona mogła być jego siostrą?
- Żartujesz? Nawet nie wiedziałem, że ma siostrę!
- No to teraz już wiesz. Idę po drinki - powiedziała i odeszła w stronę baru.
Blondyn natomiast spojrzał jeszcze raz w stronę w którą poszła dziewczyna, z którą przed chwilą tańczył. Chwilę potem udał się jej śladem.
Cristiano puściły nerwy. Miał być spokojny, miał się rozluźnić i dobrze bawić. I wszystko poszłoby zgodnie z planem gdyby nie dziennikarka i jej kamerzysta, którzy nie dawali mu spokoju. Opanowany, dał radę odpowiedzieć na pięć pytań, ale potem zaczęli być namolni. Cris nie wytrzymał i zaczął się wykłócać. Nani próbował go uspokoić, ale na nic się to nie zdawało. W końcu nie wytrzymał i zaczął się szarpać z operatorem kamery. Najpierw zrzucił ją na podłogę i rozpadła się na części, co tylko rozwścieczyło jego przeciwnika. Nagle poczuła jak ktoś łapie go za ramię. Odwrócił się i zauważył swoją siostrę. Była przerażona i patrzyła na niego błagalnym wzrokiem. Rozejrzał się wokół i dopiero teraz zauważył, że wszyscy ludzie w klubie się na nich patrzą.
- Cris, opanuj się - powiedziała Alisha. Gdy zobaczyła, że jej brat już się uspokoił odsunęła się od niego. Wtedy zauważyła jak z tłumu wychodzi blondyn, z którym tańczyła, w celu sprawdzenia co tu zaszło. Od razu zaczął się w nią wpatrywać.
- Idziemy do domu - powiedział Ronaldo i objął siostrę ramieniem.
- Cały reportaż poszedł się jebać! Może Irina popełniła samobójstwo, żeby uwolnić się od takiego idioty! - wrzasnął facet, któremu Ronaldo rozwalił kamerę.
Wszystkim opadły szczęki. Nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Alisha czuła jak jej bratu napinają się mięśnie. Wiedziała, że już go nie powstrzyma. I miała rację. Cristiano odwrócił się na pięcie i uderzył mężczyznę tak mocno, że te wpadł na okno, które z wielkim trzaskiem rozbiło się na miliony kawałków, na które po chwili opadło otumanione ciało kamerzysty. Przy uderzeniu Cris odepchnął siostrę i gdyby nie Nani, upadłaby na ziemię. Nagle w klubie włączył się alarm, wszyscy zaczęli panikować i wybiegać z budynku. Alisha patrzyła jak dziennikarka próbuje pomóc swojemu wspólnikowi, ale on leżał nieprzytomny. Brunetka bała się, że mogło mu się stać coś poważnego, przez co jej brata będą czekały straszne konsekwencje. Klub był prawie pusty, ale gdy podniosła wzrok z nieprzytomnego kamerzysty, zobaczyła blondyna z którym wcześniej tańczyła. Cały czas stał w jednym miejscu i patrzył na nią z niedowierzaniem. Po chwili oderwała się od niego, bo w klubie dało się usłyszeć dźwięk syren nadjeżdżających radiowozów.
- Zabierz ją stąd. No już, zabieraj ją! - krzyknął do Naniego Cris, który był przerażony. Mimo, że jego siostra w niczym nie zawiniła, bał się, że może zostać o coś obwiniona. Zawsze tak było. Luis zdawał się już wytrzeźwieć i siłą wyciągnął Alishę z klubu, pomimo jej oporu. Zanim wyszli, dziewczyna jeszcze raz spojrzała na klub. Blondyna już nie było. Został tylko Cristiano, i dwójka dziennikarzy, z czego jeden potrzebował natychmiastowej pomocy. Gdy Nani zabrał siostrę swojego przyjaciela do auta, od razu wyjechał z parkingu. Gdy byli już na głównej drodze, minęły ich trzy radiowozy. Dopiero teraz doszło do Naniego co on zrobił. Jak mógł tak zostawić swojego przyjaciela? Wiedział, że bezpieczeństwo Alishy było najważniejsze, ale przecież nic jej nie groziło. Dziewczyna zauważyła jego zakłopotanie.
- Zawróć! - powiedziała.
- Nic z tego! Zawiozę cię do domu, tak jak chciał Cris.
- Nic mi nie będzie! Nani błagam, zawróć! Słyszysz? Nie możemy go tak zostawić. Zawracaj do cholery!
Luis spojrzał na nią. Miała łzy w oczach. Pierwszy raz był z nią w takiej sytuacji. Spuścił głowę i walnął pięścią w kierownicę po czym zawrócił. Przyśpieszył, żeby jak najszybciej podjechać pod klub.
* - klub wymyślony na potrzeby opowiadania
========================================
No a oto pierwszy rozdział!
Nie wiem czy wyszedł krótki, czy długi...
Fajny, czy nie fajny. :D
Ocenę zostawiam wam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz