. 5. "A przewidujemy następne spotkanie?" .
Całą drogę milczeli. Co jakiś czas patrzyli na siebie, albo dyskretnie zerkali. Za każdym razem gdy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechali się, a Alisha spuszczała głowę by zasłonić swoje zarumienione policzki. Nie miała pojęcia gdzie Fernando ją wiezie. Dla niej mógłby to być nawet zwykły park, gdzie usiedliby na zwykłej drewnianej ławeczce i poznaliby się bliżej. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo zależy jej na znajomości z Torresem. Znała go krótko, jeśli to w ogóle można było nazwać znajomością. Jeden taniec i to wszystko. A jednak ten blondyn miał coś w sobie, coś co strasznie ją przyciągało.
Przez szybę oglądała nocne życie miasta. Przejeżdżali przez małe uliczki, w których roiło się od różnych knajp, restauracji i barów. Ludzie bawili się i śmiali w świetle księżyca i powieszonych nad ich głowami lampionów. Widziała latynoskie pary, tańczące przy budynkach. W zamkniętym aucie dało się usłyszeć charakterystyczne rytmy i piosenki do tańców towarzyskich. Alisha zamknęła oczy i zaczęła ręką stukać o kolano, w takim samym tempie jak słyszane przez nią bębny. Torres spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko.
- Jak będziemy wracać, możemy się tu zatrzymać – powiedział.
Dziewczyna spojrzała na niego i odwzajemniła uśmiech. Skinęła głową i oprowadziła wzrokiem bawiący się tłum. Pojechali dalej, w okolicę gdzie było coraz mniej budynków i działek. Ronaldo spojrzała przez przednią szybę i z daleka dostrzegła jakieś światła. Wszędzie było ciemno, więc tamto miejsce strasznie się odznaczało. Kolorowe, migoczące lampki przykuwały uwagę. Dopiero gdy byli już naprawdę blisko, zorientowała się, że jest to duży lunapark z mnóstwem karuzeli i budkami z niezdrowym jedzeniem. Zastanawiała się czy to naprawdę tu mieli przyjechać, ale po chwili Fernando wjechał na parking i już miała pewność. Mężczyzna zapłacił strażnikowi i zaparkował samochód. Wysiadł z niego, a gdy dziewczyna sama otworzyła sobie drzwi, ten podbiegł do niej by pomóc jej wyjść. Ujął jej rękę i uniósł dziewczynę do góry. Po chwili zamknął auto i stanął obok Alishy, która zaczęła oglądać wszystkie atrakcje.
- Wesołe miasteczko? Serio? - uśmiechnęła się do blondyna.
- Najlepiej jest odreagowywać zachowując się jak dziecko. One niczym się nie przejmują i dziś tak samo ma być z tobą – odpowiedział i podniósł lekko ramię, które dziewczyna po chwili złapała i poszli w stronę lunaparku. Gdy tylko przekroczyli wielką, stalową bramę, podeszła do nich starsza kobieta z wiklinowym koszem w którym miała bukiety czerwonych róż. Uśmiechnęła się serdecznie i spojrzała na Torresa.
- Może bukiecik kwiatów dla pięknej damy? - zapytała.
Alisha zaśmiała się nerwowo i spuściła głowę. Fernando spojrzał na nią i wyjął z tylnej kieszeni spodni swój portfel.
- A poproszę.
Mężczyzna podał kobiecie pieniądze i wziął od niej róże. Gdy ta odeszła, schował portfel i podłożył bukiet pod spuszczoną głowę Alishy. Uśmiechnęła się do niego biorąc podarunek w ręce.
- Dziękuję – powiedziała wąchając płatki róż.
- To na co masz ochotę? - zapytał stając naprzeciwko niej.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać po wszelkich atrakcjach. Zastanawiała się co wybrać najpierw, nie miała zielonego pojęcia co chce robić najpierw. Miała tyle rzeczy do wyboru, że nie mogła się zdecydować.
- Ok, to pozwól, że ja wybiorę – zaśmiał się widząc jej niezdecydowanie.
Zastanawiał się czy nie złapać ją za rękę i zwyczajnie iść, ale powstrzymał się. Nie chciał się narzucać, czy wprawiać ją w zakłopotanie. Dobrze wiedział, że mimo wszystko ona nadal ma chłopaka. Pokłócili się, to pewne. Ale nie wiedział czy się rozstali. Gdyby miał taką pewność wszystko wyglądałoby inaczej. Z drugiej strony gdyby Alishy zależało na jej partnerze, nie pojechałaby gdzieś z obcym facetem. Nie tańczyłaby też z nim na dyskotece.
Fernando schował dłonie w kieszeniach, żeby go nic nie korciło i zaczął iść w stronę małej, drewnianej bramy, która prowadziła do małego lasku, który znajdował się tuż przy lunaparku. Alisha szła obok niego i gdy zobaczyła tabliczkę z napisem „Ścieżka Śmierci'' przełknęła ślinę. Spojrzała na drogę która prowadziła w głąb ciemnej i przerażająco cichej puszczy. Od zawsze bała się takich rzeczy. Cristiano nie raz nie dwa próbował ją namawiać na straszne filmy, czy różne zabawy. Uwielbiał robić sobie z niej żarty, bo tak naprawdę bała się wszystkiego. To był jej słaby punkt.
Poczuła jak Torres staje obok niej i obejmuje ją ramieniem. Uśmiechem dodał jej otuchy, a jego spojrzenie hipnotyzowało. Podniosła głowę i patrzyła na jego brązowe oczy, które tak uwielbiała u facetów. W końcu westchnęła i zrobił krok naprzód. Chłopak cały czas był przy niej i ciągle ją obejmował. Zaczęli iść między drzewami. Z każdym korkiem robiło się coraz ciemniej. Nagle zaczęli omijać sztuczne szkielety, kości i gumowe części ciała, leżące na ziemi. Wszystko wydawało się realistyczne. W pewnej chwili Alisha zauważyła, że ktoś ich okrąża. Słyszała jak gałęzie łamią się pod czyimś stopami. Przy idealnej ciszy dało się usłyczeć tylko te tajemnicze kroki i ich oddechy. Fernanda był spokojny, opanowany. Dziewczynie natomiast szybko biło serce. Niespodziewanie, przed nimi wyskoczyła sztuczna lalka, która była powieszona na linie, zawiązanej wokół szyi. Alisha wrzasnęła i wtuliła się w Torresa. Ten zachichotał i objął ją mocniej. Dalej szli wtuleni. Za każdym razem gdy coś wyskakiwało, czy było pokazane coś obrzydliwego, Alisha zamykała oczy i kładła głowę na tors Fernando. Mężczyzna głaskał ją po głowie i uspokajał. Czuła, że przez niego też przechodzą czasem dreszcze, albo się wzdryga, ale nie chciał dać po sobie poznać, że go cokolwiek rusza. W pewnym momencie para usłyszała za sobą odgłos piły mechanicznej. Odwrócili się i zobaczyli wysokiego, umięśnionego mężczyznę w masce i kaftanie, trzymającego w rękach narzędzie, które przed chwilą usłyszeli. Nieznajomy zaczął biec w ich kierunku. Torres szybko złapał dziewczynę za rękę i zaczęli biec wzdłuż ścieżki. Omijali kolejne krwawe kościotrupy. Niektóre z nich były porozrzucane na ziemi, inne przybite nożami do drzew, a jeszcze inne z nich zwisały. Okropny odór unosił się w powietrzu. Alisha czuła się jakby naprawdę uciekała przed prawdziwym złoczyńcą. Po chwili zaczęło jej brakować tchu, zaczęły boleć ją stopy i ledwo utrzymywała się na nogach. Fernando nadawał jej tempo i jedną rękę utrzymywał ją w prostej pozycji. Nagle przed sobą zaczęli dostrzegać światło. Kątem oka widzieli też, że psychopata z piłą jest tuż za nimi. W końcu wybiegli z lasu i znowu znaleźli się w lunaparku. Obejrzeli się za siebie. Mężczyzna zniknął. Nad nimi znowu była drewniana brama, a na tabliczce widniał napis „Wyjście z Piekieł”. Alisha odetchnęła z ulgą i usiadła na trawie ciężko oddychając. Po chwili uśmiechnęła się i spojrzała na Torresa.
- No to odreagowałam – zaśmiała się a chłopak jej zawtórował.
El Nino zajął miejsce obok dziewczyny. Położył się na plecach, po czym podparł się łokciami. Patrzył na Ronaldo z szerokim uśmiechem na twarzy. Dziewczyna poprawiała sobie włosy i starała się unormować swój oddech. Siedziała po turecku i oglądała bukiet, który niedawno kupił jej Nando.
- No i zobacz co zostało z twoich kwiatów – powiedziała robiąc smutną minę i pokazując Torresowi jego prezent.
Chłopak zaśmiał się. Róże były powyginane, niektóre nawet złamane. Odpadły im prawie wszystkie płatki, bo przy każdej ledwie wisiały dwa czy trzy. Fernando odebrał od niej rośliny i wrzucił je do kosza na śmieci, który miał za plecami.
- Jeszcze zdążę ci nakupować kwiatów – powiedział wesoły.
Siedzieli tak jeszcze chwilę. Po chwili Torres wstał i otrzepał swoje ubrania. Stanął nad Alishą i wyciągnął do niej rękę.
- Gdzie tym razem? - zapytała patrząc na niego podejrzanie.
Blondyn westchnął i zaczął się rozglądać. W pewnym momencie zawiesił na czymś wzrok i uśmiechnął się.
- Sądzę, że diabelski młyn jest dobrym pomysłem – powiedział i znowu spojrzał na Alishę.
Ta podniosła jedną brew do góry. Boi się wszystkiego, łącznie z dużą wysokością. Jak była mała, to nawet nie wchodziła na drabinki, czy drzewa. Kiedy ojciec razem z Cristiano zrobili domek na drzewie, ona ani razu do niego nie weszła. Z czasem lękała się już tylko większych wysokości. Gdy Cris zrobił swoje osiemnaste urodziny w sławnej restauracji na wieży Eiffle'a, Alisha myślała, że zemdleje. Nie mogła patrzeć w dół, albo nawet spojrzeć przez okno bo zaraz robiło jej się gorąco i z trudem oddychała. Całe życie brat ją przedrzeźniał, że nic nie można z nią robić, bo wszystkiego się boi. Dopiero z wiekiem mu to przeszło, zrozumiał, że taka już jest i musi ją zaakceptować. Teraz to on wkurza się na każdego człowieka, który wyśmieje fobie jego siostry.
- Mam lęk wysokości – powiedziała.
- Bardziej boisz się goniącego cię psychopaty z piłą, czy wolnej i spokojnej karuzeli z której możesz podziwiać piękną okolicę? - uśmiechnął się.
Wystarczyło, że Ronaldo zauważyła jego błagalne spojrzenie, jego piękne, czekoladowe oczy. Westchnęła i złapała rękę Torresa, który pomógł jej wstać. Podeszli do „ogromnego, obracającego się koła z koszyczkami”, jak to w dzieciństwie nazywała Alisha i podeszli do mężczyzny, który zbierał opłaty za atrakcje. Ronaldo już wyjęła swój portfel, ale Fernando szybko zatrzymał ją ręką.
- Chyba żartujesz – powiedział i wręczył facetowi pieniądze.
Zanim dziewczyna zdążyła zaprzeczyć, czy cokolwiek powiedzieć, on już ciągnął ją w stronę wejścia. Gdy ta była kilka korków przed nim, on szybko szepnął coś operatorowi maszyny. Chwilę później wyprzedził towarzyszkę i odpiął łańcuch, który był przyczepiony do siedzeń, a potem oboje zajęli miejsca. Alisha była zdenerwowana, w niepokoju zagryzała dolną wargę i miętoliła w rękach dół swojej bluzki. Fernando uśmiechnął się i objął ją ramieniem, a drugą rękę położył na dłoniach dziewczyny, by ją uspokoić. Gdy tak siedzieli, ich twarze były bardzo blisko siebie. El Nino cały czas patrzył na dziewczynę, ale ta nie odwracał się do niego. Wpiła wzrok w dłoń chłopaka i swoją. Jego dotyk przyprawiał ją o dreszcze. Czuła jego silne ramie za swoimi plecami, a oddech mężczyzny lekko poruszał kosmykami jej włosów jak letni wiatr. Lekko odwróciła się w jego stronę i poczuła charakterystyczne perfumy, które tak bardzo jej się spodobały na dyskotece. Podniosła głowę i ich nosy prawie się stykały. Torres zaczął kciukiem gładzić dłoń dziewczyny i w tym momencie maszyna ruszyła. Diabelski młyn zaczął się powoli kręcić, a brunetka wzdrygnęła się, prawie, że podskoczyła. Oboje zaśmiali się, a Alisha lekko odsunęła się od mężczyzny. Gdy byli coraz wyżej, Ronaldo zaczęła szybciej oddychać i zamknęła oczy. Fernando widząc jej przerażenie, jeszcze mocniej złapał ją za rękę i gładził jej wierzch. Po kilku sekundach byli na samym szczycie, a dziewczynę przeszywały dreszcze. Miała wrażenie, że żołądek podchodzi jej do gardła. Odetchnęła z ulgą gdy poczuła, że zjeżdżają na dół. Spojrzała na Torresa, który w ogóle nie spuszczał z niej wzroku. Uśmiechnęła się do niego i spuściła wzrok. Znowu byli coraz wyżej. Gdy wysokość się zwiększyła, Alisha znowu opuściła powieki. W pewnym momencie przeraziła się, bo poczuła, że maszyna staje, chociaż nie miała pojęcia dlaczego. Nie musiała nigdzie patrzeć, a wiedziała, że są na samej górze diabelskiego młyna. Wiatr kołysał jej włosami na wszystkie kierunki, a chłód zdawał się być coraz większy. Otworzyła oczy, ale od razu wbiła wzrok w swoje buty. Nie miała najmniejszego zamiaru oglądać tych pięknych widoków. Dla niej to było jak wyrok śmierci. Wzdrygnęła się, gdy poczuła, że jest jej coraz bardziej zimno. Wyjęła ręce spod dłoni Fernanda i zaczęła masować swoje ramiona. Torres westchnął i podrapał się po głowie. Po chwili przysunął się bliżej dziewczyny i mocno ją objął, przytulając do siebie.
- Przepraszam, nie wziąłem żadnej kurtki – powiedział i położył swoją brodę na czubku głowy dziewczyny.
- Nic się nie stało – odpowiedziała.
- Otwórz oczy, nie bój się.
- Czy ty niczego się nie boisz? - zapytała.
Torres chwile się zastanowił. Tak naprawdę przerażało go wiele rzeczy, ale nie należały do nich robale, gumowe, sztuczne kości czy ketchup podobny do krwi. On bał się tego co może się stać, np. jego dzieciom. Martwił się o przyszłość ich i swoją. Przerażała go samotność, która ostatnio ciągle mu doskwiera. Teraz, przy Alishy czuł się inaczej. Nie bał się niczego, nie był też sam. Towarzystwo Ronaldo sprawiało, że nie myślał o problemach, o tym co będzie jutro.
- Boję się wielu rzeczy, ale próbuję nad tym zapanować. Ty też powinnaś – wyznał, masując ramię dziewczyny.
- Nie wiem co jest w tobie takiego.. Strasznie się dla ciebie poświęcam – stwierdziła, a blondyn zaśmiał się.
- Miło mi, że mam na ciebie taki wpływ.
- Tylko nie wykorzystuj tego za bardzo – powiedziała i westchnęła.
Otworzyła oczy i podniosła głowę. Najpierw miała zamazany obraz, a potem zobaczyła całą okolicę, oświetloną różnymi lampkami w różnorodnych kolorach. Niepewnie spojrzała na dół i zobaczyła cały lunapark przepełniony ludźmi. Jeszcze raz zerknęła przed siebie i zobaczyła kolorowe światła, skierowane ku niebu. Od razu rozpoznała klub, z którego one pochodziły. Próbowała odnaleźć swój dom, ale tak daleko jej wzrok nie sięgał. Zwłaszcza, że teraz wszystkie budynki wyglądały tak samo i zlewały się ze sobą.
- Mówiłem, że dasz radę – uśmiechnął się w jej stronę, a ta odwzajemniła gest.
Po minucie koło znowu zaczęło się kręcić, a para zaczęła zjeżdżać na dół. Gdy byli już przy podłożu, maszyna zatrzymała się. Fernando odpiął łańcuch i dał Alishy wyjść, a on poszedł tuż za nią. Zaczęli iść wzdłuż głównej ścieżki, gdzie były różne budki z jedzeniem. Szli tuż obok siebie i prawie za każdym krokiem ocierali się ramionami.
- Namówiłeś mnie na takie rzeczy, na które Cris próbował mnie zabrać tysiąc razy.
- Musisz bardzo cenić swoją prywatność, albo Cristiano się o to stara. Nie wiedziałem nawet, że ma rodzeństwo, nigdzie o tobie nie słyszałem. A tu proszę, dowiaduję się, że tańczyłem z siostrą sławnego Ronaldo – uśmiechnął się.
- Jeśli mam być szczera, to ja ciebie też nie rozpoznałam. Zorientowałam się kim jesteś dopiero gdy zobaczyłam o tobie artykuł w gazecie – powiedziała i spojrzała na blondyna.
- No proszę, to jeszcze coś o mnie piszą? - zapytał zdziwiony.
Alisha zauważyła, że zepsuł mu się humor, chociaż nie bardzo wiedziała dlaczego. Bała się spytać i czuła, że byłoby to nie na miejscu. Nie lubiła się wtrącać i ingerować w sprawy innych. Torres spojrzał na dziewczynę i od razu zauważył zaciekawienie w jej oczach. Ta od razu odwróciła wzrok i zaczęła patrzeć przed siebie. Fernando westchnął.
- Kilka miesięcy temu byłem chyba w każdej gazecie i na każdej stacji radiowej i telewizyjnej. Był to.. powiedzmy mój przejściowy moment w życiu. Na szczęście skończyło się to tak szybko jak się zaczęło – wyjaśnił.
- Rozumiem – odpowiedziała Alisha.
- Nie wiem jak ty, ale ja zrobiłem się głodny – zmienił temat, gdy stanęli przy budce z fast foodami.
Ronaldo uśmiechnęła się nieśmiało, co oznaczało, że ona też chętnie by coś zjadła, ale wstydzi się przyznać. Torres wyjął portfel i zamówił jedzenie dla siebie i dla Alishy. Dziewczynie zaczęło się robić niezręcznie. Nigdy nie lubiła jak ktoś za nią płacił, czuła się wtedy niekomfortowo. Zwłaszcza, że sama nie klepała biedy i stać ją było, by samej finansować sobie rzeczy. Westchnęła i stanęła za Torresem i zza jego ramienia chciała podać sprzedawczyni pieniądze, ale wtedy Fernando wypiął się i lekko odepchnął dziewczynę pupą. Zaśmiali się, a Alisha schowała swój portfel. Zaczęła iść w stronę drewnianego stolika, który stał zaraz obok. Usiadła przy nim na ławce i czekała na swojego towarzysza. Po chwili blondyn podszedł do niej trzymając w rękach dwa hot dogi z dwiema porcjami frytek. Zajął miejsce obok brunetki i położył przed nią jedzenie.
- Na następnym spotkaniu ja płacę – powiedziała uśmiechając się do Torresa.
- A przewidujemy następne spotkanie? - zapytał, odwzajemniając uśmiech.
- Jeśli tylko chcesz – wzruszyła ramionami i złapała za jedną frytkę i włożyła ją sobie do buzi.
Wzięła kolejną dwa palce i podłożyła pod twarz Torresa, unosząc jedną brew do góry. Mężczyzna zaśmiał się i złapał ją ustami, a po chwili zjadł.
Siedzieli razem w jej starej sypialni. Wyglądała tak samo jak sprzed tych kilku lat. Niebieskie ściany, granatowa podłoga i sufit. Nad drewnianym łóżkiem wisiała pierwsza deskorolka Nicole, a obok niej plakaty sławnych raperów. Półki w pomieszczeniu były przepełnione zdjęciami w kolorowych ramkach. Większość z nich przedstawiała Nicolette z jej przyjaciółmi z dzieciństwa, więc z Ikerem także. Chłopak zaczął oglądać fotografie i uśmiechał się szeroko, przywołując wspomnienia. Oderwał się od nich, gdy usłyszał kolejny szloch. Spojrzał na swoją przyjaciółkę, która siedziała na fotelu. Twarz miała schowaną w dłoniach, a łokcie oparte na kolanach. Nie chciał, żeby była smutna. Wiedział, że to nieuniknione po tym, co ją spotkało, ale ten widok go dobijał. Zazwyczaj to ona go pocieszała, poprawiała mu humor. Ale wtedy chodziło o pierdoły, czy problemy które w ogóle nie równają się z tymi, jakie teraz im doskwierają. Utrata rodzica była czymś strasznym. Iker na szczęście niczego takiego nie przeżył, ale był sobie w stanie wyobrazić co odczuwa teraz jego przyjaciółka. Pamiętał jak cierpiał po śmierci jego cioci czy wuja, a co by odczuwał gdyby chodziło o jego rodziców. Nie mieściło mu się to w głowie.
Iker odszedł od półek i ukucnął przy Nicole. Masował jej ramię i starał się uspokoić. Po chwili opuściła dłonie i spojrzała na niego czerwonymi, zapłakanymi oczami. Dziewczyna pociągnęła nosem i spuściła głowę. Casillas złapał jej twarz w dłonie i lekko podniósł do góry. Z bólem w oczach patrzył na jej smutną buzię. Kciukami wytarł jej mokre policzki i lekko je głaskał.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – szepnął jej.
Nicolette kiwnęła głową i spojrzała na niego wdzięcznie. Po chwili nadeszła kolejna fala płaczu. Zakryła się dłońmi, a łzy ściekały jej po policzkach. Spadały na podłogę, zostawiając po sobie mokre ślady. Iker ucałował czoło dziewczyny i usiadł na oparciu fotela. Objął mocno Nicole, a ta wtuliła się w jego tors. Nie miał zamiaru jej uspokajać, powinna się wypłakać. Wiedział, że tego potrzebuje. Czuł, jak jego koszulka robi się mokra od łez jego przyjaciółki ale nie zważał na to. Teraz nie liczyło się nic innego, tylko Nicole. Chciał dla niej jak najlepiej, pragnął wynagrodzić jej tą rozłąkę, jaką musieli ścierpieć. Miał nadzieję, że teraz ich kontakty się polepszą i będą się częściej spotykać. Nie miał zamiaru jej teraz zostawiać. Kilka lat temu był jej najlepszym przyjacielem i teraz też tak było, przyjechał od razu, bez zastanowienia. Wystarczyło tylko, że usłyszał o tym tragicznym zdarzeniu, jakie miało miejsce w rodzinie jego przyjaciółki.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tu ze mną – wyszeptała przez łzy.
Iker spojrzał na twarz dziewczyny, która zdawała się już uspokajać.
- Od tego są przyjaciele – uśmiechnął się i pogłaskał ją po głowie.
Dziewczyna odwzajemniła gest i znowu wtuliła się w jego tors. Zamknęła oczy próbując unormować oddech. Przez chwilę Iker miał wrażenie, że dziewczyna zasnęła. Nie chciał sprawdzać, bojąc się, że ją obudzi. Wytrwale siedział i głaskał ją po głowie i plecach. Nie spuszczał z niej oka i zastanawiał się, gdzie podziała się jego przyjaciółka z młodszych lat. Nie był to już ten sam mały urwis, który nie bał się niczego. Kiedyś była energiczna, roztrzepana i nie bała się wyzwań, konsekwencji. Jeździła na deskorolce i bmxie, a im więcej miała ran i wypadków, tym bardziej ją to motywowało. Uwielbiała nie przestrzegać zasad i to ona sprowadzała towarzystwo na złą drogę. Iker był taki sam. Nieodpowiedzialny i szalony. Z wiekiem stał się poważny, wiedział już co wypada, a co nie. Stał się taki jak zaczął na poważnie interesować się piłką. Stał się punktualny i systematyczny. Nie opuszczał zajęć w szkole, ani swoich treningów. Wtedy Nicole też zaczynała poważnieć. Dorosła do odpowiedzialności i stawała się coraz bardziej kulturalna. Teraz widzi tego wynik. Jego przyjaciółka wyrosła na dojrzałą i elegancką kobietę, czego w życiu by się nie spodziewał. Tak naprawdę zawsze traktował ją jak kumpla, nie zwracał większej uwagi na jej płeć. Była jego najlepszą przyjaciółką i tylko to się liczyło. Miał nadzieję, że przez te lata nie zmienili się na tyle, by nagle ta więź się rozpadła.
Siedzieli już w samochodzie. Alisha zastanawiała się, czy Torres naprawdę zatrzyma się w tamtym lokalu. Po tym cudownym wieczorze spędzonym z Fernando miała wielką ochotę zatańczyć. Zwłaszcza ze swoim teraźniejszym towarzyszem. Brunetka dobrze pamiętała jego ruchy na tamtej dyskotece. Była zdziwiona, że mężczyzna może tak dobrze tańczyć. Cieszyła się, że miała okazję przeżyć z nim choć jeden taniec i miała nadzieję, że to się jeszcze powtórzy. Przez szybę wypatrywała tańczących par, które widziała jakiś czas temu. Przez chwilę myślała, że Torres wraca inną trasą, ale to jest raczej nie możliwe. Omijali dokładne te same ulice i budynki, co w drodze do lunaparku. W pewnym momencie Fernando zwolnił i wjechał w jakąś uliczkę. Ronaldo od razu ją rozpoznała. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak blondyn parkuje samochód i z niego wychodzi. Tuż po tym otworzył jej drzwi i podał jej dłoń. Bez wahania ją złapała i po chwili była już na zewnątrz. Od razu zostali otoczeni przez tłum tańczących latynosów i mulatów. Z budynków wydobywała się charakterystyczna muzyka, do której ludzie tańczyli. Alisha patrząc na tą uliczkę czuła się jakby było w Rio de Janeiro. Nie mogła nacieszyć się tym fantastycznym widokiem, bo Torres złapał ją za rękę i pociągnął na środek chodnika, gdzie tańczyło już kilka par. Fernando stanął i spojrzał się na Ronaldo. Uśmiechali się do siebie szeroko. W końcu blondyn zarzucił ręce dziewczyny za swoją szyję i złapał Alishę w talii. Wsłuchali się w rytm melodii i zaczęli tańczyć. Z sekundy na sekundę ich kroki zdawały się być coraz szybsze i energiczne. Cały czas ocierali się ciałami, akcentując ruchy bioder. Ronaldo odwracała się do mężczyzny tyłem i tańczyła, od czasu do czasu powoli kucając i zsuwając się po ciele Torresa. Wiele razy Fernando okręcał nią i przybliżał do siebie, masując przy tym jej plecy. Tańczyli bez przerwy, wciągając się w afrykańskie rytmy. Ich sprężyste ruchy ciała nie męczyły ich, a taniec pozostawał zmysłowy. Minęło kilka piosenek a oni nie robili przerw co wszyscy zauważali. Oni jednak nie przejmowali się otoczeniem, ciągle tańcząc patrzyli tylko w swoje oczy i nawet nie zwracali uwagi na brawa tłumu. W końcu muzyka ustała, a z głośników dało się usłyszeć wolną melodię. Spokojny głos afroamerykanki sprawił, że wszystkie pary przybliżyły się do siebie i powoli tańczyły, przytulając się do siebie przesadnie. Fernando także położył dłonie na biodrach Alishy i przybliżył ją do siebie. Ta znowu zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęli powoli poruszać się w rytm piosenki. Ronaldo dopiero teraz odczuła zmęczenie, bo nie mogła unormować oddechu. Położyła głowę na torsie El Nino i poczuła jak jego klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Na włosach poczuła jego szybki oddech. Chyba oboje potrzebowali przerwy.
- Miałem nadzieję, że nasz taniec na tamtej dyskotece nie będzie ostatnim – powiedział nagle Torres.
Alisha podniosła głowę i trafiła na wesoły wzrok blondyna. Uśmiechnęła się nie odrywając od niego wzroku.
- Mam nadzieję, że ten też nie jest ostatni – powiedziała a Fernando pocałował ją w głowę.
- Ja też – oznajmił po chwili.
Dziwnie się teraz poczuł. Zachowywał się tak, jakby znał ją od niepamiętnych czasów. Był przy niej zawstydzony, ale jednocześnie śmiały i pewny siebie. Czuł się przy niej swobodnie jak przy nikim innym. Coś takiego zdarzyło mu się tylko na początku małżeństwa z Olallą. Teraz zaczął się bać. Co jeśli Alisha jest taka sama jak jego była żona? Nie wierzył w to, były takie różne. Ale jego ex na początku też było słodka, urocza, uczciwa. W takiej kobiecie się zakochał. Potem tylko wyszła na jaw jej prawdziwa natura. Co jeśli z Ronaldo będzie tak samo? Nie spodziewałby się tego po niej, ale co on mógł wiedzieć. Znał ją niecałe dwa dni, a na siłę starał zrobić z niej ideał. Smutne, ale prawdziwe. Zastanawiał się czy sam nie wmawiał sobie, jaka to Alisha jest cudowna. Ale ona najzwyczajniej w świecie mu się podobała i naprawdę zawróciła mu w głowie. Tak samo było z Olallą. Ale nie może teraz porównywać do niej każdą dziewczynę. Gdyby miał odtrącać każdą, tylko dlatego, że boi się, że spotka go to samo co z byłą żoną, to zostałby sam. Dlatego wolał zaryzykować. Nie miał niczego do stracenia, mógł tylko zyskać.
Oprzytomniał i spojrzał na Alishę, która przyglądała mu się niepokojąco. Dopiero teraz dotarło do niego jak smutną i przygnębiającą musiał mieć minę. Uśmiechnął się do niej przepraszająco i złapał jej rękę, obracając ją wokół własnej osi, a potem znowu przyciągnął do siebie. Oboje zachichotali i znowu patrzyli sobie w oczy. W tym momencie Torresa korciło, żeby pocałować swoją partnerkę. Podczas tego wieczoru powstrzymywał się przed tym wiele razy. Wiedział, że znają się zbyt krótko i nie chciał jej do niczego zmuszać, czy straszyć ją. Wolał jeszcze poczekać, bo to na pewno nie jest ich ostatnie spotkanie. Już on się o to postara. Miał tylko nadzieję, że ona także będzie chciała spędzić z nim więcej czasu. Spojrzał na nią jeszcze raz i zauważył, że dziewczyna ziewa, a jej oczy zaczynają się robić zmęczone.
- Jesteś już śpiąca, może cię odwieźć? - zapytał.
- Przepraszam, to nic – odpowiedziała a potem znowu ziewnęła.
Torres zaśmiał się i złapał dziewczynę za rękę. Zaczął iść w stronę swojego samochodu i otworzył dziewczynie drzwi. Ta od razu wsiadła. Chwilę później odjechali, a tańczący tłum machał im na pożegnanie. Dziewczyna uśmiechnęła się i odwzajemniła ich gest, chwilę później Fernando odjechał. Przez drogę prawie w ogóle nie rozmawiali. Blondyn skupił się na drodze, od czasu do czasu patrząc na Alishę, która już zasypiała na fotelu. Uśmiechnął się szeroko. Gdy spała, wyglądała tak uroczo i tak niewinnie.
Brunetka obudziła się dopiero gdy Torres zaparkował pod jej domem. Podciągnęła się na fotelu z którego się zsuwała i spojrzała przez szybę. Samochód był w garażu, ale nie mogła dostrzec brata w żadnym oknie. Westchnęła i spojrzała na Fernando. Zdziwiła się a potem zaśmiała, bo mężczyzna już wyszedł z auta i poszedł otworzyć jej drzwi. Uśmiechnęła się i zaczęli iść w stronę domu Ronaldo. Stanęli przed drzwiami i blondyn westchnął. Spuścił głowę i schował ręce w kieszeniach spodni. Po chwili podniósł wzrok wpatrując się w Alishę. Dziewczyna nerwowo bawiła się rękoma i nieśmiało patrzyła na swojego towarzysza. W końcu podeszła do niego bliżej. Torres zdziwił się, bo Ronaldo przybliżyła się tak, że ich nosy prawie się stykały. Połknął ślinę ciągle patrząc jej w oczy. Widział, jak brunetka zerka na jego usta, ale w tym samym momencie światła na posiadłości i w domu zaczęły się włączać i wyłączać. Alisha zirytowana odsunęła się od Fernando i spojrzała na swoje mieszkanie.
- Ok, Cris. Zrozumiałam! - krzyknęła w stronę drzwi, a wtedy migotanie ustało.
Nando zaśmiał się głośno.
- No ładnie cię starszy brat pilnuje – powiedział ciągle się śmiejąc.
- Weź mnie nawet nie denerwuj – skomentowała Ronaldo przejeżdżając ręką po twarzy. - Przepraszam za to.
- W porządku – odpowiedział, przestając się śmiać.
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, nie bardzo wiedząc co zrobić. Blondyn widział zakłopotanie dziewczyny, więc podszedł do niej i lekko ucałował jej polik.
- Jeszcze zadzwonię – zapewnił ją.
- Dziękuję. Za wszystko – uśmiechnęła się i odprowadziła blondyna wzrokiem.
Szedł do swojego samochodu kilka razy oglądając się za Alishą. Dziewczyna weszła do domu dopiero gdy auto Torresa zniknęło jej z pola widzenia.
Iker sam zaczął zasypiać. Stwierdził, że na niego już pora. Spojrzał na Nicole, która spała już od kilkudziesięciu minut. Casillas uśmiechnął się. Delikatnie i powoli wstał z fotela. Po chwili wziął Nicolette na ręce i przeniósł ją na łóżko. Dziewczyna nadal spała, więc mężczyzna przykrył ją kołdrą. Stanął nad nią i zaczął na nią patrzeć. Czuł się bardzo dziwnie, bo nigdy czegoś takiego przy niej nie odczuwał. Niegdyś miał ją za kumpla, teraz patrzył na nią jak na atrakcyjną kobietę. Czyżby naprawdę mu się spodobała? To normalne, ale zaskakujące; jak człowiek może zmienić się przez kilka lat. Zwłaszcza najlepszy przyjaciel. W życiu nie spodziewał się, że kiedyś będzie się tak przy niej czuł. Kiedy patrzył na Nicole.. uśmiech sam cisnął się na jego twarz, a jego ciało zdawało się być gorące. Przypływ ciepła, który dobrze znał. Casillas westchnął. To nie mogło być prawdą, musiał się opanować. W końcu on sam miał dziewczynę, a Nicole też mogła mieć kogoś. Z resztą dopiero co straciła ojca, a on stracił najlepszego wuja na świecie. To o tym powinien teraz myśleć, a nie o uczuciach, który wychodzą na jaw po latach. Nie powinien teraz zaprzątać tym sobie głowy. Zwłaszcza, że oni tylko się przyjaźnią. Sam mówił, że dziewczyna może być przyjacielem chłopaka, że takie coś naprawdę istnieje. Teraz by sobie zaprzeczył. Nawet nie wie jak bardzo się zmieniła, czy z charakteru to ta sama dziewczyna.
Iker westchnął i wyszedł z pomieszczenia. Zanim zamknął drzwi od pokoju, jeszcze raz spojrzał na Nicole, która smacznie spała. Chwilę później zszedł na dół, do salonu. Nigdzie nie mógł znaleźć Sophie, a nie chciał wyjść bez pożegnania. Spojrzał przez okno i dostrzegł kobietę siedzącą na ganku. Odetchnął z ulgą i wyszedł z budynku. Jego ciotka siedziała na bujanej ławce i patrzyła przed siebie. Coś trzymała w rękach, ale Casillas nie był w stanie dostrzec co to takiego. Powoli usiadł obok kobiety i patrzył na nią wyczekująco. Po chwili Sophie odwróciła się w jego stronę. Nie płakała, ale jej oczy były załzawione, a usta pogrążone w smutku.
- Enrique chciał, żebym ci to dała – powiedziała i dała Ikerowi do ręki przedmiot, który przed chwilą trzymała w dłoniach.
Casillas spuścił głowę i zobaczył złoty, kieszonkowy zegarek. Od razu łzy napłynęły mu do oczu. Nie mógł uwierzyć, że jego wuj naprawdę chciał mu dać ten cenny przedmiot. Pamiętał jak pewnego wieczoru Enrique opowiadał mu, że ten zegarek przekazywany był w jego rodzinie od pokoleń. Ojciec dawał go synowi, potem on swojemu synowi i tak dalej. Iker od kiedy pamiętał, Sophie z mężem starali się o dwójkę dzieci. Niestety kobieta chorowała i tak fakt, że Nicole się urodziła był cudem. Ale zatkało go. Nigdy nie sądził, że Enrique będzie chciał mu wręczyć ten zegarek. Wzruszyło go to, ale też skrępowało. Czy naprawdę na to zasługiwał? Omal się nie popłakał.
- Zawsze traktował cię jak syna – dopowiedziała Sophie widząc jak Casillas jest zaskoczony.
Mężczyzna spojrzał na kobietę. Uśmiechała się do niego szeroko. Pogłaskała go po włosach, oglądając jego twarz. Nie mogła uwierzyć, że aż tak się zmienił. Westchnęła, bo znowu zaczęła wspominać dawne czasy. Posmutniała i wstała z ławki. Jeszcze raz zerknęła na Ikera kładąc mu rękę na ramieniu.
- Dziękuję ci, że przyjechałeś – powiedziała i pocałowała go w głowę.
Uśmiechnęła się do niego resztkami sił i weszła do domu, zamykając za sobą drzwi. Casillas cały czas siedział i próbował dojść do siebie. Nadal nie mógł w to uwierzyć. Traktował Enrique jak swojego idola, czy bohatera. Zawsze był dla niego wzorem do naśladowania. Ten zegarek traktował jak odznakę, jak największy na świecie zaszczyt. Spojrzał na niego jeszcze raz. Był antykiem, złotym, ozdobionym dziełem sztuki. Iker pochylił się nad nim i delikatnie otworzył. Zegarek działał jak należy, nawet się nie zacinał. Po drugiej stronie, na „klapce” było miejsce na zdjęcie. Casillas pamiętał, że zawsze tu było zdjęcie Sophie i Nicole, ale ciotka musiała je zabrać, albo zrobił to jeszcze wuj.
Mężczyzna wstał i westchnął. Schował podarunek do kieszeni spodni i spojrzał na dom w którym przed chwilą był. Tyle wspomnień miał z nim związanych, że nawet nie potrafił ich zliczyć. Uśmiechnął się pod nosem i zszedł z ganku. Wsiadł do auta nawet się nie oglądając i odjechał. Teraz musiał pojechać do swoich rodziców, którzy też go potrzebowali. Oni stracili najlepszego przyjaciela, więc dla nich to też był olbrzymi cios. Dopiero teraz uwierzył w śmierć Enrique, dopiero teraz do niego dotarło, że to on naprawdę odszedł i już nigdy nie wróci. Ta świadomość go dobijała. Stracił kogoś, kto był dla niego wzorem, kogo zawsze naśladował. A teraz tej ważnej osoby nie ma. Pustka w jego sercu rozrywała go od środka. Musiał się jednak wziąć w garść. Nie on był teraz najważniejszy, tylko Nicole, Sophie i jego rodzice. Wszyscy liczyli na jego wsparcie i musiał być silny, żeby nie stracić kolejnych osób, które tak kochał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz