. 4. " Mam dla ciebie dobrą nowinę " .


    Dziewczyna była oszołomiona. W myślach ciągle wspominała te czekoladowe oczy Torresa, które tak współczująco na nią patrzyły. Nie rozumiała tylko co tak zirytowało jej brata. Czy naprawdę aż taką nienawiścią pała do Fernando? Cristiano zachowywał się tak, jakby chciał ją trzymać z dala od Nando, ale nie wiedziała z jakiego powodu. Ten uroczy blondyn nie przypominał jej jednego z tych mężczyzn, przed którymi starsi bracia chcą uchronić swoje młodsze siostry.
    - Nie wiem o co ci chodzi – powiedziała Alisha, jakby do siebie. Cały czas miała przed oczami Torresa. Jej twarz była bez wyrazu, od razu było widać, że jest rozkojarzona. Brunetka zachowywała się, jakby była w pomieszczeniu sama, ale podniesiony głos Cristiano przypomniał jej o obecności brata. Dziewczyna wzdrygnęła się i oprzytomniała, a potem spojrzała na chłopaka.
    - Nie chcę, żebyś się z nim spotykała, czy miała jakikolwiek kontakt. - Starszy Ronaldo cały czas wyglądał na wkurzonego, lecz powoli zaczął się uspokajać.
    Alisha rozdziawiła usta. W życiu nie słyszała czegoś takiego od brata. Nigdy nie zabronił jej się z nikim spotykać, czy rozmawiać. Nie mogła uwierzyć w to, że Cris zabrania jej czegoś takiego. Była prawie pewna, że Fernando i Cristiano pokłócili się o coś, dawno temu. Jej brat pewnie ma o coś żal do Torresa i teraz pewnie nie pozwala jej się z nim zadawać. Była zła i to bardzo. Zastanawiała się czy nie zrobić bratu na złość i specjalnie zaprzyjaźnić się z Fernando, by być jak najbliżej niego. Po chwili jednak rozmyśliła się, wiedziała, że to by było poniżej pasa. Chociaż już wcześniej chciała bardziej zapoznać się z Nando i wcale nie chodziło o jej brata. Torres najzwyczajniej w świecie jej się podobał i nie widziała w tym nic dziwnego. A przede wszystkim, nie miała zamiaru go unikać, tylko dlatego, że jej brat tego chce.
    - Wybacz, ale nie będziesz mną dyrygował i mówił z kim mam się spotykać a z kim nie – odpowiedziała i odwróciła się na pięcie kierując się w stronę schodów.
    Jej brat wołał za nią, ale ta nie zwracała na niego uwagi. Po drodze ominęła Naniego do którego nawet się nie odwróciła. Jedynie przyśpieszyła kroku, by szybciej znaleźć się w swoim pokoju. W pomieszczeniu zamknęła za sobą drzwi i westchnęła. W końcu była sama, oddalona od wszystkiego i wszystkich. Podeszła do łóżka i od razu się na nie rzuciła, brzuchem do góry. Czuła pod plecami miękki materac, którego sam dotyk sprawiał, że chciało jej się spać. Zawsze mówiła, że ma najwygodniejsze łóżko na świecie. Brunetka przeciągnęła się i przekręciła się na brzuch. Przeczołgała się do krawędzi łóżka i wyciągnęła spod niego stary, zakurzony album z drewnianą okładką. Uśmiechnęła się i położyła przedmiot tuż przed sobą. Zdmuchnęła z niego kurz, który uniósł się w powietrzu jak lekki pyłek. Otworzyła pierwszą stronę i zaśmiała się. Nie spodziewała się, że kilka kolorowych bazgrołów na kartce tak ją ucieszy. Dobrze pamiętała dzień, w którym razem z Cristiano rysowali kredkami pierwsze strony albumów, książek czy zeszytów. Twierdzili, że oni lepiej przyozdobią lektury i ,że ich dzieła będą lepsze od obrazków z okładek. Brunetka uśmiechnęła się szerzej i zaczęła przekładać kolejne kartki. Jej oczom ukazały się zdjęcia z urodzin jej i jej brata. Były także fotografie z rodzinnych spotkań, na przykład imienin rodziców, czy rocznic ich ślubu. W końcu natrafiła na zdjęcie, które najbardziej ją śmieszyło. Spojrzała jeszcze raz na ośmioletniego Cristiano, który miał na sobie różowe spodnie i koszulkę. Alisha nigdy nie zapomni jego złości, kiedy mama go w to ubrała, choć szczerze nie pamiętała, co ją wtedy do tego skłoniło. Gdy Ronaldo obejrzała wszystkie zdjęcia, znowu schowała album pod łóżko. Oglądała go zawsze, gdy sprzeczała się z Crisem, albo kłóciła, bądź była na niego zła. Te wszystkie zdjęcia, przywołujące wspomnienia, przypominały jej o tym jak ważny jest dla niej brat i jak bardzo jest z nim zżyta. To pozwalało jej szybciej zapomnieć o całej złości i wrócić do normalnego zachowania w stosunku do brata. Trudniej było z Cristiano, on nigdy nie odpuszczał i zawsze unosił się dumą. Tak jakby żadna kłótnia nie rozpoczynała się z jego powodu, tylko z Alishy i jakby to ona musiała go wiecznie przepraszać. Nie podobało jej się to, ale co miała zrobić? Mogła przeprosić i zachowywać się już normalnie, albo starać się wytrzymać z trzy tygodnie z nadąsanym Cristiano i czekać, aż cała złość minie i wszystko wróci do normy. Niestety brunetka nie należała do cierpliwych osób więc wiadomo co zawsze wybierała. Teraz jednak nie miała zamiaru go przepraszać, bo nie zrobiła nic złego. Przeważnie przepraszała go gdy w kłótni powiedziała o parę słów za dużo, albo gdy zrobiła coś, co było nie na miejscu. Ale tym razem nie widziała u siebie żadnej winy. Do tego Cris bezczelnie zabronił jej utrzymywać kontaktu z Torresem, jakby ten był jakimś kryminalistą. Jak na razie Fernando wydawał jej się uroczym, kulturalnym i przystojnym mężczyzną, co oczywiście musiała dodać. Była tylko kobietą i to było naturalne, zresztą Nando był atrakcyjny i nikt nie mógł zaprzeczyć.

    Blondyn siedział na skórzanej kanapie i popijał napój owocowy. Teraz bardzo żałował, że przyjechał swoim autem, bo miał wielką ochotę na alkohol, mimo że i tak wypił procenty zanim wsiadł za kółko. Po prostu chciał się napić, wręcz upić do nieprzytomności, może wtedy przestałby myśleć o Alishy. Zaczął się zastanawiać czy to nie obsesja, ale wiedział, że to nie możliwe. Co nie zmienia faktu, że czuł się dziwnie. Nigdy nie myślał tyle o jednej dziewczynie. Miał wrażenie, że nie ma dnia, czy godziny podczas której by jej nie wspominał. Czuł się jak główny bohater romantycznej komedii, który jest przesadnie zakochany i okazuje to w żałosny, przesłodzony sposób, przez co widzowi zbiera się na mdłości. Normalnie Torres był czymś takim zażenowany, a teraz sam się tak zachowuje. Może nie aż tak tragicznie, ale w głowie ma to samo co postać z filmu. Tylko ona,ona i jeszcze raz ona. Tak jakby jego mózg się zaciął i myślał tylko o jednym. Chłopak był zdziwiony. Rozumiał, gdyby znał ją dłuższy czas i byłby w niej zakochany po uszy. Ale jego znajomość z Alishą trwa krótko, stanowczo za krótko by ciągle o niej myśleć, żeby na jej widok uśmiechać się jak kretyn i czuć przypływ ciepła. Starał sobie przypomnieć czy przy Ollali też się tak zachowywał. Na pewno na początku, gdy jeszcze miał ją za najwspanialszą kobietę na ziemi. Teraz myśli tak o siostrze Cristiano, ale co jeśli ona też jest zwykłą egoistką i naciągaczką?    
    - To powiesz mi o co poszło? - głos Ikera wyrwał go od zamyśleń.
Fernando spojrzał na przyjaciela, który wszedł do salonu z miskami pełnymi czipsów. Casillas położył je na stoliku i usiadł na fotelu. Zarzucił nogę na nogę i otworzył puszkę piwa. Torres myślał, że zaraz się na niego rzuci i wyrwie mu alkohol z ręki.
    - O nic nie poszło – odpowiedział niewzruszony i udał, że ogląda program, który właśnie leciał w telewizji.
    - Ściemniasz. Nie możesz mi po prostu powiedzieć? - Iker spojrzał na Fernando i wyczekiwał odpowiedzi. Gdy blondyn wzruszył ramionami, bramkarz zirytował się i sięgnął po pilota, którym po chwili wyłączył telewizor. Znowu spojrzał na Torresa, który jęknął i spojrzał w sufit. Wyglądał jak nastolatek, który za chwilę ma dostać kazanie i szlaban. - Co jest między tobą i Alishą?    Nando wzdrygnął się i od razu spojrzał na Ikera oszołomiony.
    - Nic! - odpowiedział prawie, że krzycząc.
    Casillas zaczął się śmiać, bo dobrze wiedział, że Fernando blefował. Od razu można było to zauważyć. Jego zdenerwowanie i natychmiastowe zaprzeczenie mówiło samo za siebie. Blondyn westchnął zrezygnowany.
    - Nic między nami nie ma. Dziś widzę ją drugi raz na oczy – powiedział i wypił resztę swojego napoju. Pustą szklankę odłożył na stolik i wpił w nią wzrok. Miał nadzieję, że to koniec tematu. Wiedział, że Iker mu nie odpuści, ale miał chociaż cień nadziei, że tym razem sobie daruje.
    - To co takiego zdarzyło się przy pierwszym spotkaniu? - Torres rzucił Casillasowi niezrozumiałe spojrzenie. - Stary nawet na Olallę tak nigdy nie patrzyłeś.
    - Nic takiego się nie zdarzyło. Byliśmy w klubie, spodobała mi się, zatańczyliśmy i tyle. Nie wiem czemu, ale ma coś w sobie takiego, co nie pozwala mi przestać o niej myśleć. Czuje się jak nastolatek przechodzący pierwszą miłość i to wcale nie jest zabawne. To tak jakbym zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia – wyjaśnił lekko zirytowany.
    Spojrzał na Ikera, mając nadzieję, że w jakimś stopniu zrozumiał to co do niego mówił. Ten niestety próbował się powstrzymać od śmiechu, co jeszcze bardziej zdenerwowało Torresa. Chociaż nie dziwił się Casillasowi. Znając życie, gdyby to jemu zdarzyło się coś takiego, Fernando pewnie śmiałby się z niego i nazywał zakochanym pantoflarzem. Niestety, albo stety, to przydarzyło się jemu. Z jednej strony chciał z tego wybrnąć, ale z drugiej nie miał najmniejszego zamiaru. Alisha naprawdę mu się podobała i nie miałby nic przeciwko spotykaniu się z nią, poznania jej bliżej. Jedyne co go denerwowało, to brak możliwości skupienia się na czymkolwiek.
    - Mam dla ciebie dobrą nowinę – powiedział Iker już opanowany. - Dzisiaj pokłóciła się ze swoim chłopakiem. Co dzieje się raczej dość często.
    - Ma chłopaka? A o co się tak często kłócą? - Torres nie mógł uwierzyć, że Alisha kogoś miała. Oczywiście, bardziej dziwiłby go fakt, że tak fantastyczna dziewczyna jest singielką, ale jaki facet pozwoliłby iść dziewczynie samej do klubu? W takie miejsca powinno się chodzić razem, spędzać czas wspólnie, wychodzić gdzieś i cieszyć się sobą. A jednak tamtego wieczoru brunetka siedziała osamotniona przy barze, a obok niej nie było żadnego mężczyzny.
    - O co się kłócą to nie wiem. Ale nie raz jak gdzieś wychodzę, to widzę jak sprzeczają się przed domem. Jak spojrzę czasem na ich okna to też widać jak na siebie krzyczą. Ale dzisiaj to mnie zatkało, zastanawiałem się czy nie interweniować – powiedział Casillas i upił duży łyk piwa.
    - A co takiego się stało? - oczy Torresa powiększyły się. Iker nie wtrącał się w sprawy innych, chyba, że sytuacja wyglądała naprawdę bardzo poważnie.
    - Kilkanaście minut przed twoim telefonem wyszedłem z domu i gdy chciałem wejść do auta usłyszałem krzyki na ich podwórku. Spojrzałem na ich ogród i zobaczyłem jak Chris, chłopak Alishy, szarpie ją i na nią wrzeszczy. Wtedy Nani rzucił się na niego, szarpali się, bili. Gdy chciałem tam pobiec, wtedy Cristiano odpechnął Chrisa i ten odjechał. Może dlatego była taka zapłakana.
    - Może – odpowiedział krótki Torres.
    Blondyn zaciskał mocno zęby. Wyobraził sobie jak jakiś mężczyzna szarpie Alishę i na nią krzyczy. Nie mógł wytrzymać tego widoku. Cieszył się, że go przy tym nie było, bo rozerwał by tego faceta na strzępy. Nie tolerował takiego zachowania wobec kobiet, a skoro mowa o Ronaldo to już w ogóle. Była teraz obiektem jego pożądań, więc wszystkie jego uczucia były spotęgowane. Torres przejechał ręką po twarzy starając wyrzucić sobie ten straszny obraz z głowy.
    - Nigdy nie miałem nic do Chrisa. Zawsze był w porządku w stosunku do mnie, a w szczególności do Alishy. Nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do niej, dlatego dzisiaj mnie zamurowało – powiedział Iker.
    Fernando chciał już powiedzieć, że ma dość słuchania o Chrisie, bo gość już u niego nie żyje, ale nagle zadzwonił telefon Casillasa. Chłopak przeprosił na chwilę Torresa i poszedł do drugiego pokoju. Wtedy blondyn wstał z kanapy i podszedł do drzwi od balkonu, z którego można było zobaczyć dom Cristiano i Alishy. Przekręcił klamkę i wyszedł na zewnątrz. Nando zaczął wpatrywać się w każde okno posiadłości Ronaldo, licząc, że w którymś zobaczy siostrę Crisa. Niestety, dostrzegł tylko piłkarza siedzącego w salonie. Nani właśnie odjeżdżał spod domu, ale Alishy nigdzie nie dostrzegał. Zrezygnowany usiadł na leżaku stojącym obok niego i wyczekiwał momentu, w którym ujrzy gdzieś młodszą Ronaldo.
    Iker opuścił salon i wyszedł na korytarz. Zdziwił się, gdy zobaczył, że dzwoni do niego matka. Zazwyczaj o tej porze nigdy nie miała czasu, poza tym to on częściej do nie wydzwaniał. Musiało dziać się coś naprawdę niepokojącego, żeby to ona pierwsza się odzywała. Casillas szczerze bał się odebrać, ale wiedział, że nie ma innego wyboru. Westchnął nacisnąwszy zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
    - Cześć mamo, wszystko w porządku? - odezwał się, wyczekując odpowiedzi.
    Przez chwilę jego matka nic nie mówiła, ale po chwili dało się usłyszeć ciężkie westchnięcie, a potem zmęczony, zapłakany głos starszej kobiety.
    - Enrique nie żyje – usłyszał po drugiej stronie słuchawki.
    Iker znieruchomiał. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. To jedno, krótkie zdanie sprawiło, że osłupiał i nie był w stanie wydusić słowa. W życiu nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. Ta wieść była straszna. Enrique był przyjacielem jego matki i ojca. On sam zżył się z jego córką, Nicollete. Jako dzieci byli nierozłączni. Stracili kontakt gdy Iker zajął się piłką na poważnie. Teraz żałował, że nie ma go przy niej. Straciła ojca, a on nie mógł być teraz przy niej, a tak bardzo chciał ją pocieszyć, przytulić. Enrique był dla niego jak drugi ojciec i mimo, że to nie była jego rodzina, on i tak zawsze mówił do niego „wujku”. Należał do osób, które by sobie zabrały wszystko, byle tylko dać komu innemu. Gdyby mógł, to by serce oddał na talerzu. Casillas zawsze go podziwiał. Uwielbiał z nim rozmawiać, bawić się czy żartować. A teraz on odszedł. Jak to możliwe? Enrique był człowiekiem zdrowym jak ryba, nigdy na nic nie chorował, nawet się nie przeziębiał. Był w doskonalej jak na swój wiek formie, więc to było nie do pomyślenia, że nadszedł jego czas. To nie mieściło się Ikerowi w głowie.
    - Jutro jest pogrzeb – dodała po dłuższej chwili.
    - Dobrze, przyjadę – odpowiedział cicho, prawie, że niedosłyszalnie.
    Czuł jak robi mu się sucho w gardle, jak do oczu napływają łzy. Niestety należał do mężczyzn wrażliwych, którzy nie krępują się łzami. Teraz też tak było. Nie miał zamiaru powstrzymywać łez, od których robiły mu się mokre policzki, a jego oczy przybierały czerwony kolor. Właśnie zginęła jedna z ważniejszych osób w jego życiu. Żałował, że nie mógł być teraz z rodziną swoją i Enrique. Najbardziej było mu żal Nicole. Nie był sobie nawet w stanie wyobrazić, co ta dziewczyna przeżywała. Mimo ,że nie widzieli się tyle czasu i nie utrzymywali kontaktu, bardzo za nią tęsknił, a wspomnienia z młodszych lat ciągle pozostawały wspaniałe. Byli przyjaciółmi na całe życie i mimo że teraz nie są blisko, wiedzieli, że gdyby coś się działo to zawsze mogą na siebie liczyć. Szkoda, że nie mógł już być obok niej, przytulić ją, zobaczyć jak bardzo się zmieniła.      Westchnął i pożegnał się z matką, która już nie miała siły rozmawiać. Włożył telefon do kieszeni i spuścił głowę. Wiedział, że musi jak najszybciej znaleźć się w Mostoles i spotkać się z Nicole i resztą jej rodziny. Wytarł łzy i pomachał sobie ręką przed twarzą. Domyślał się, że gdy pokaże się Fernando w tym stanie, ten nie da mu spokoju i będzie go o wszystko wypytywał i proponował pomoc. A tego Casillas nie chciał. Po prostu marzył o tym, żeby szybko spakować najpotrzebniejsze rzeczy i jechać wprost do jego rodzinnego miasta. Potrząsnął głową, żeby jeszcze bardziej się uspokoić i wszedł do salonu. Torresa już w nim nie było. Iker dostrzegł go na balkonie, skupionego i wypatrującego nowej miłości. Bramkarz mimo wszystko uśmiechnął się lekko i podszedł do szafy, która stała za fotelem na którym niedawno siedział. Wyjął z niej kartkę, po czym przepisał na niej coś ze swojego telefonu. Schował długopis i ruszył w stronę blondyna. Gdy ten go zauważył, od razu zaczął patrzeć wszędzie, tylko nie na posiadłość Ronaldo. Casillas westchnął i spojrzał na przyjaciela.
    - To matka, muszę szybko jechać do Mostoles – powiedział.
    - Coś się stało? - Fernando od razu wstał z leżaka i patrzył na Ikera zaniepokojony.
    - Nie, nic poważnego. Jeszcze dzisiaj pojadę, a pojutrze powinienem wrócić.    
    - Dobra, ale gdyby coś się działo, albo gdybyś czegoś potrzebował to dzwoń – chłopak spojrzał na niego wdzięcznie.
    - To ja już pójdę, a ty się szykuj – dodał i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
    Casillas odprowadził przyjaciela do jego auta i otworzył mu bramę. Gdy Torres wszedł do swojego bmw i otworzył okno by pożegnać się z Ikerem, ten uśmiechnął się do niego szeroko i wrzucił mu do auta małą kartkę.
    - To dla ciebie, kochasiu – powiedział krótko.
Fernando zdziwiony złapał zgnieciony papierek i go rozłożył. Zaśmiał się gdy zobaczył tam numer telefonu i napis ,,Alisha,, obramowane w serce.
    - Dzięki – powiedział radosny.
    - Jakby co, nie masz go ode mnie.    
    Wtedy Torres wyjechał z posiadłości przyjaciela i na chwilę stanął na ulicy. Blondyn udawał, że czegoś szuka w samochodzie, ale Casillas dobrze wiedział, że zahamował na chwilę tylko po to, by jeszcze raz spojrzeć na dom Ronaldo. Dopiero po jakieś chwili, powoli odjechał.      Iker od razu pobiegł do domu i spakował do torby rzeczy do higieny i portfel. Dobrze wiedział, że starczy mu pieniędzy, żeby kupić sobie ubrania na miejscu, garnitur na pogrzeb tak samo. Wziął bagaż i wyszedł z domu, uprzednio włączając alarm. Poszedł do garażu i wsiadł do białego Audi. Jak najszybciej wyjechał z pomieszczenia, a potem za granice swojej posiadłości. Zamknął bramę i ruszył w stronę Mostoles. Jechał jak najszybciej, ile na to przepisy pozwalały. Miał ochotę jechać z maksymalną prędkością, ale gdyby złapała go policja, to jeszcze bardziej opóźniłoby i skomplikowało podróż. Miał ochotę już być na miejscu. Wyobrażał sobie granice Mostoles, jak wjeżdża do miasta i zaczyna rozpoznawać ulice, domy, markety, miejsca gdzie on i Nicolette się bawili, bądź chodzili na imprezy jako nastolatki. Tak bardzo chciałby już ją zobaczyć, ale wiedział, że to jeszcze trochę potrwa. Stanął na czerwonym świetle i zamknął na chwilę oczy. Wspomniał sobie sytuację sprzed kilku lat, gdy chodzili razem do podstawówki. Dwóch chuliganów z jego klasy zawsze naśmiewało się z Nicole, z powodu jej stylu. Zawsze ubierała się tak, żeby jej było wygodnie, przypominała tak naprawdę skate'ów. Luźne, zmechacone i za duże o kilka rozmiarów ciuchy były u niej na porządku dziennym, ale Ikerowi to nigdy nie przeszkadzało. Niestety tym dwóm, starszym od niej uczniom owszem. Pewnego dnia gdy ta jadła na stołówce obiad, ci wywalili jej tacę z jedzeniem i zaczęli ją wyśmiewać. Mówili, że pewnie jest facetem, że w ogóle nie dba o swój wizerunek, a potem przeszli na bardziej chamskie odzywki. Wtedy Casillas stanął w jej obronie. Po tej małej interwencji już nikt nie ważył się krytykować Nicole. Z wspomnienia wyrwał go klakson auta, które stało za nim. Dopiero teraz zauważył, że światło zmieniło się na zielone. Od razu nacisnął pedał gazu i szybko odjechał. Weź się w garść, pomyślał. Nie mógł teraz sobie wspominać, musiał się skupić na drodze i jak najszybciej dojechać do Mostoles, a widok Nicole nie będzie już tylko wspomnieniem.

    Nie odjechał daleko. Zaczął przerażać sam siebie. Teraz zachowywał się jak napaleniec. Gdy wyjechał od Ikera, przejechał kilka metrów, a potem skręcił w jakąś uliczkę. Czekał tylko aż jego przyjaciel przejedzie obok niego, a potem wrócił pod dom Ronaldo. Siedział w samochodzie i obserwował z niego okna budynku. Wyglądał jak detektyw. Zaśmiał się ze swojego zachowania ale po chwili spoważniał. Na drugim piętrze, przez szybę dojrzał Alishę. Usiadła na dużym, białym fotelu i zaczęła czytać jakąś książkę. Fernando przygryzł dolną wargę. Chciał do niej zadzwonić, wiedział, że Iker nie podałby mu złego numeru. Wahał się, bo nie wiedział jak dziewczyna na niego zareaguje. Torres obiecał przyjacielowi, że nie powie Ronaldo skąd ma jej numer, ale nie trudno się domyślić, skoro zadzwoniłby do niej tego samego dnia, którego odwiedził jej sąsiada, a także dobrego znajomego, który na pewno ma do niej jakiś kontakt. Westchnął i popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę. Musiał zacząć działać, nie mógł cały czas tylko siedzieć i patrzeć na nią jak jakiś zboczeniec, czyhający na moment, w którym będzie sama w domu, bądź będzie wychodzić z niego w samotności. Wypuścił powietrze zalegające mu w płucach i wyjął z kieszeni telefon. Zapisał sobie numer z kartki Ikera i zaczął pisać smsa. ,,Wszystko w porządku? Byłaś dzisiaj roztrzęsiona”. Spojrzał na okno Alishy i wyczekiwał reakcji dziewczyny. Sięgnęła po komórkę i przeczytała wiadomość. Na początku była zdziwiona i zastanawiała się od kogo to wiadomość, ale po chwili uśmiechnęła się. Torres kilka sekund później dostał odpowiedź: ,,Na razie wszystko ok, muszę tylko trochę odreagować''. Od razu jej odpisał: ,,W domu mało odreagujesz. Szykuj się, będę czekał pod twoim domem''. Widział jej radosną minę. Dziewczyna wstała szybko z fotela i uśmiechnięta wypatrywała przez okno jakiegoś auta. Od razu dojrzała samochód do którego wsiadał dziś Fernando. Nie dostrzegła jego twarzy przez zaciemnione szyby, ale wiedziała, że to on.
    Nie bała się, wiedziała, że nie może spotkać jej nic złego. Była zbyt podekscytowana, żeby zastanawiać się nad tym co on robi o tej godzinie pod jej domem i czy to nie jest podejrzane. Alisha odwróciła się na pięcie i podeszła do szafy. Zaczęła szukać jakiś ciuchów. Nie wiedziała gdzie jadą, więc starała się wybrać coś neutralnego. Wyjęła więc białą tunikę i jasne jeansy. Stała tyłem do okna i trzymała bluzkę w ręku. Wiedziała, że Fernando na pewno jej się przygląda. Przygryzła wargę i złapała za T-shirt, który miała na sobie. Jednym zwinnym ruchem zdjęła ją z siebie i rzuciła na podłogę razem z tuniką. Powoli schyliła się po nią odgarniając włosy i lekko się wypinając. Takimi samymi ruchami wstała i założyła ją na siebie. Chwilę później zrzuciła z siebie leginsy i ubrała się w jeansy, lekko podskakując. Uśmiechnięta podeszła do lustra, gdzie widok Torresa już nie sięgał. Tam uczesała włosy i poprawiła rzęsy tuszem. Spakowała telefon do torebki leżącej na łóżku i opuściła pokój. Po schodach szła powoli, miała nadzieję, że Cris jest u siebie, a w salonie zostawił po prostu włączony telewizor. Niestety, na dole zobaczyła brata siedzącego na kanapie. Prześwidrował ją wzrokiem i rzucił gniewne spojrzenie.
    - Gdzie idziesz? - zapytał trochę pretensjonalnie.
    - Gdzieś. Chcę odreagować. I wrócę o której chcę – powiedziała brunetka i poszła do holu. Tam otworzyła swoją szafę z butami i zaczęła wybierać szpilki. W końcu zdecydowała się na matowoczarne na średnim obcasie. Gdy kończyła je zakładać, podszedł do niej brat. Wiedziała, że zaraz da jej kazanie, albo wyskoczy do niej z pretensjami. Kiedy Cristiano otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ta położyła na nich palec.
    - Wiem, że od czasu gdy wyprowadziliśmy się od rodziców poczułeś się za mnie odpowiedzialny, ale musisz zrozumieć, że nie jestem już twoją małą, słodką siostrzyczką – powiedziała i ucałowała go w polik. Gdyby nie szpilki, musiałaby stanąć na palcach, by dosięgnąć do jego twarzy.
    - Wrócę cała i zdrowa – dodała i wyszła z domu.    
    Zamknęła za sobą drzwi i przystanęła. Spojrzała w stronę auta Torresa. Blondyn już był na zewnątrz i opierał się o swój samochód. Miał lekko postrzępione włosy i miał na sobie jasne jeansy i sweter w szaro białe paski. Patrzył na swoje białe buty, a ręce trzymał w kieszeniach. Po chwili podniósł głowę i gdy zobaczył Alishę, od razu szeroko się uśmiechnął. Dziewczyna odwzajemniła gest i podeszła do blondyna. Ten bez wahania podszedł blisko niej i ucałował jej polik, po czym otworzył jej drzwi od strony pasażera. Brunetka położyła sobie dłoń na policzku i uśmiechnęła się do siebie. Chwilę później wsiadła do auta.
    - Ja ci pokażę co to znaczy odreagować – powiedział pewnie i zamknął za dziewczyną drzwi a potem zajął miejsce kierowcy i odjechał.

    Już był pod domem rodziców Nicolette. Nigdy nie zapomniałby tej okolicy, tego podwórka i tego domu, gdzie spędził połowę swojego dzieciństwa. Zawsze przyjeżdżał tu radosny, uśmiechnięty. Lecz dziś było inaczej. Tego dnia odszedł jeden z domowników, jeden z ludzi, których Iker najbardziej cenił i szanował. Cały czas miał wrażenie, że to tylko głupi sen, albo pomyłka. Enrique, jego ukochany wuj nie żyje. Ojciec jego przyjaciółki odszedł. Stanął przy drzwiach i oddychał szybko. Znowu robiło mu się gorąco i znowu łzy napływały mu do oczu. To było straszne. Wracał do miejsca pełnego radosnych wspomnień, żeby teraz kojarzyć go tylko ze zmarłym już wujem. Casillas wpuszczał i wypuszczał szybko powietrze, starając się nie rozpłakać. Kilka razy podnosił rękę by zapukać, ale wahał się. Weź się w garść, powtórzył sobie. W końcu przełamał się i zapukał. Kolejne wspomnienia. Pamiętał jak przychodził tu i pukał w nadziei, że otworzy mu Nicole. Gdy drzwi się uchylały, czuł zapach pieczonego ciasta, które były robione codziennie przez Sophie, matkę Nicolette. Dało się też wyłapać zapach świeżych kwiatów, którymi dom był przepełniony. Otrząsnął się, bo ktoś otworzył mu drzwi. Zakasłał. Jego nos nie poczuł już zapachów z dzieciństwa, jedynie co to ciężki zapach papierosów i gorącego, zakopconego powietrza. W progu stanęła starsza kobieta. Miała czarne, falowane włosy, zmęczoną twarz i chude ciało. Sophie nie zmieniła się nie do poznania. Wyglądała na bardzo zmęczoną i wycieńczoną, co było zresztą zrozumiałe. Była smutna i miała podkrążone oczy. Gdy jednak zobaczyła Casillasa uśmiechnęła się szeroko, jednocześnie obserwując go z niedowierzaniem, że to naprawdę on.    
    - Ciociu, nawet nie wiesz jak jest mi przykro.. - nie dane mu było skończyć, bo kobieta przytuliła go z całej siły. Iker niewiele myśląc odwzajemnił gest i także ją objął. Minęła chwila i odsunęli się od siebie. Sophie patrzyła na niego z radością w oczach. Położyła mu rękę na policzku i przyglądała mu się.        
    - Iker.. ale ty wyrosłeś. I wyprzystojniałeś – uśmiechnęła się serdecznie.    
    Casillas spojrzał na nią wdzięcznie i zerknął w głąb domu, mając nadzieję, że za chwilę wyjdzie Nicolette.    
    - Czy.. Nicole jest w domu? - zapytał.    
    Kobieta od razu posmutniała. Chłopak już wiedział co to oznacza. Dziewczyna nie daje sobie rady ze śmiercią ojca i nie dziwiło go to. On po utracie swojego też by rozpaczał i załamałby się. Po chwili Sophie odsunęła się i powiedziała, że jej córka jest w salonie. Casillas połknął ślinę. Nie chciał się z nią spotkać w takich okolicznościach. Wolałby widzieć ją radosną, szczęśliwą. Ale wiedział, że są przyjaciółmi na dobre i na złe. Teraz Nicole go potrzebowała i dobrze o tym wiedział. Dlatego wszedł do środka i szybkim krokiem, prawie biegiem, skierował się do dużego pokoju. Stanął w progu, oniemiały. W pomieszczeniu nie zastał już tej małej, słodkiej i rozrabiającej dziewczynki jaką znał sprzed kilku lat. Teraz siedziała przed nim piękna i dojrzała kobieta. Miała szczupłą figurę,a jej falowane, kasztanowe włosy opadały jej na łopatki. Miała na sobie czarną, przylegającą sukienkę do kolan. Siedziała ze spuszczoną głową, a w ręku trzymała mokrą chusteczkę. Jej twarz była tak ładna i tak delikatna, że nie musiała się malować. Po chwili Iker poczuł jak obok niego staje Sophie.    
    - Nicole – powiedziała cicho kobieta.
    Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na Ikera zapłakanymi oczami. Od razu wryło ją w ziemię. Nie spodziewała się go. W życiu by nie pomyślała, że zjawi się na wieść o śmierci jej ojca. A jednak przyjechał, jest tu teraz z nią. Nie mogła wyjść z podziwu, miała nadzieję, że to nie sen. Iker stał naprzeciwko niej, uśmiechając się współczująco. Odwzajemniła gest i wstała z kanapy, rzucając chusteczkę na podłogę. Podbiegła do Casillasa i rzuciła mu się na szyję. Wtuliła się w niego jak najmocniej potrafiła. Tyle lat rozłąki, a on jednak cały czas się interesuje jej życiem.    
    - Przyjechałeś – szepnęła, kładąc czoło na jego ramieniu.      Po chwili podniosła wzrok i spojrzała Ikerowi w oczy. Tak bardzo się zmienił, że ledwo go poznała. Z małego rozbójnika wyrósł dojrzały mężczyzna.    
    - Nie mógłbym zostawić cię w takiej sytuacji – odpowiedział i pocałował ją w czoło, po czym oparł brodę o jej głowę. Tęsknił za nią niemiłosiernie, ale w końcu jest obok niej. Już nie musi się czuć osamotniona. Miał nadzieję, że przez ten cały czas on znaczył dla niej tyle samo, co ona dla niego.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz